A więc 8 ! Miałam bardzo dużą chęć do pisania. I będę, dokończę tą historię :D sama :D A teraz miłego czytania. A ! wpadajcie też na mój (nowy) blog i moje opowiadanie . Jest nowy rozdział !
--------------------------------------------> Touch shadow ... <-------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest źle. Jest bardzo źle. Elena uświadomiła to sobie dopiero teraz. Była ślepa.
-Tam jest śmierć ! - Bonnie mówiła dalej, nic nie dociera. - Tam jest Stefano ! Tam w krainie cieni ! Skazany na lata pracy w niewoli ! Tam nie liczy się miłość i pomoc, tam nie liczy się nic oprócz mordu i krwi! - Nic nie słyszy, Elena, która zawsze była otwarta na nowości. Teraz nic. Nie chce nic, tylko Stefano albo śmierć, ale przecież ma też przyjaciół ! Jest samolubna .
-Bo ... nnie ? To nie możliwe ... to nie istnieje. Nie ma takiego miejsca.
-To drugi wymiar, Eleno. Istnieje.
-Nie ! nie może, nie ma czegoś takiego jak drugi wymiar Bonnie ! oszalałaś ? Zgłupiałaś ! Masz koszmary miałyśmy iść do pierwotnych w sprawie Kateriny !
-A czy wy nie pojmujecie ? - Do rozmowy włączył się Damon
-Co ?
-Czy wy nie pojmujecie ? To jest gra. Shihechi to drugi wymiar, gdzie przesiaduje nasz wróg, posłużył się Kateriną by przesłać Bonnie wiadość o ostatnim dniu tej mieściny. "Ostatniej północy". A śmierć Vickey to skutek uboczny.
-O mój Boże, Damon ciebie tez coś opętało ? - złapała go za głowę.
-Nie ! po prostu Stefno jest i umrze ! W przeklętym wymiarze ! Jeśli chcesz go uratować musisz się dostać do bramy i być wampirem, kitsune, duchem lub innym demonem !
-Myślisz, że to dobry pomysł ? - spytała Bonnie Damona kiedy stali przed drzwiami domu Mikealson'ów
-Myślę iż to jedyny nasz pomysł, Bonnie - puścił do niej perskie oko
-Gdybyś posłuchał mojego planu...
-Twój plan A,B,C i D są do kitu, Eleno.
-Uchh.... nie nie miałam takiego głupiego jak twój ! Po prostu wejść do tego całego wymiaru i wszystkie przeszkody inaczej zabić ! - tu zrobiła nacisk na inaczej .
-To by było epickie, nie sądzisz ?
-Chyba tylko w twojej głowie. Może nam pomoże Klaus ? - Znowu uderzyła pięścią w drzwi.
-Niema ich!
-Nie domyśliłam się ! - krzyknęła Elena
-Spokojnie ! - uspokajała Bonnie
-Nie! Nic nie rozumiesz ! on chce wszystkim rządzić, chce zabić Stefano. Damon omami nas swoim urokiem i koniec. Puff !
-Poetyckie i kuszące, ale nie ! Bonnie nie wierz jej ! Elena nie myśli logicznie.
-Nie. Nie wierz jemu, on chce postawić na swoim, możemy razem dostać się do wymiarów tylko chodź ze mną !- Elena i Damon namawiali Bonnie aż w końcu ta nie wytrzymała:
-STOP !- ryknęła.Ucichli - idziemy wszyscy do tych cholernych wymiarów i żeby nie wiem co znajdziemy do nich wejście ! a wy macie się nie kłócić jak małe dzieci ! mamy być w tym razem !
-A co z Mattem i Bellą ?
-Zostaną w mieście ! będą walczyć ! - odpowiedziała stanowczo Bonnie.
-I właśnie taka mi się podobasz...-dodał Damon.
Elena spochmurniała. Nie żeby coś nagle poczuła do Damona, ale nie podobało się jej to jak patrzy na Bonnie tak jakby chciał jej. Była jego zdobyczą. Uff. Nie Elena tego nie pochwala. On ma zwracać uwagę na nią. On ma za nią iść nawet w ogień.
Jesteś samolubna Eleno, jesteś egoistą - mówił jej jakiś cichu głosik w głowie.
Tak, taka jest prawda jest egoistą. I koniec kropka.
Szli jakąś dróżką przez las, a Bonnie rozmawiała i śmiała się beztrosko z dowcipów Damona.
To nienormalne ! to kłamstwo !
Bonnie i Damon to chore !
Elena szła naburmuszona, myśląc do czego to nasze społeczeństwo doszło. Katastrofa.
Kiedy to się zaczęło ? po wypadku. Co Bonnie w nim widzi ? Co Damon widzi w Bonnie ? to czarownica i na dodatek boi się chodzić w nocy, nie lubi sportów i oglądania telewizji, ma za to dziwaczne sny i wizje, które są prorocze. Co Bonnie ma czego nie ma Elena ? Elena jest zgrabna, wysoka i ładna. Bonnie jest brunetką, średniego wzrostu.
Ale czy tu chodzi o wygląd ? czy może o charakter i osobowość ?
Bonnie nie marzy o księciu z bajki. Elena marzy, aż za bardzo. Bonnie widzi światło i nadzieję w ciemności, potrafi pocieszyć jak nikt inny. Elena takich zdolności nie ma, lecz potrafi walczyć o swoje, o siebie i bliskich.
Bonnie ma rodzinę. Elena nie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziwne, Ekscentryczne to i tamto . Ale przemyślane i z sercem. Krótkie ale z ważnym przesłaniem.
Czytasz=Komentujesz
środa, 10 lipca 2013
czwartek, 6 czerwca 2013
Rozdział VII
Bonnie obudziła się cała zalana potem.
-c-co się stało ? - zapytała nieprzytomnie.
-Och obudziła się nasza śpiąca królewna ! - usłyszała głos nad sobą.
-Kto to ?
-Zgaduj zgadula !
-Elena?- Bonnie miała zamazany obraz przed oczami.-Elena.
-Prawie ale .... nie
-Katerina - wyszeptała, dziwnie spokojna
-Tak . Brawo !
-Po co przyszłaś?
-Żeby ci przypomnieć...
-Co? - weszła jej w słowo
-Żeby ci przypomnieć o śmierci .
-Dzień letniego przesilenia ...
-A więc pamiętasz !
Mulatka zerwała się z kanapy . Kolejny koszmar .
-Co to oznacza ? - Na podłodze siedziała Elena, przypatrując się jej podejrzliwie .
-Co ?
-Słyszałam wyraźnie co powiedziałaś !
-Mówiłam przez sen ?
-Nie zmieniaj tematu, Bonnie !
-Dobrze ... przepraszam
-Mów !- zachęciła dziewczyna
-Dzień letniego przesilenia.Właśnie w tedy w roku 1678 stara wiedźma pomściła swojego męża w walce z wilkołakami , złożyła 12 ofiar
-To chyba nic takiego .. -Bonnie zrzedła mina -hej, Bonnie
-Nie wiem po co ale Katerina chce abym pomściła Vicki
-I-i ty też - Elena rzuciła się jej w ramiona -Bonnie ! nie - zaczęła szlochać
-Głupia ty, nie płacz !
-Jak mam nie płakać ? Och Bonnie . Dlaczego żyjemy wśród wampirów i wilkołaków ? Dlaczego istnieje magia ?
-To jest właśnie życie , Eleno .
-Wiem ale dlaczego takie ? - Elena odsunęła się od czarownicy .
-Czasem lepsze jest właśnie takie . Smutne, pełne smutku bo gdy przychodzi czas szczęścia cieszymy się tym szczerze, naprawdę . To właśnie życie nas najwięcej uczy . Musimy sobie z tym radzić . Nie ma rzeczy niemożliwych .-tym czasem do salonu wszedł Damon.
-Epickie, że aż w cale - Skomentował
-Przymknij się, Damon !
-Zwykłe " Dziękuję " też wystarczy .... . - Bonnie zrobiła minę niewiniątka
-Dzięki - powiedziała niepewnie - mm to na mnie już czas ! - wstała i skierowała się do drzwi .
-Nie ! Bonnie zaczekaj ! - wyrwała Elena . Wstała z podłogi i podbiegła, zasłaniając drzwi - Nie chodź jeszcze ..
-Elenoooo... muszę się dowiedzieć czegoś więcej ....
-Okej idziemy do pierwotnych ! - rozłożyła ręce
-Do pierwotnych ? - mulatka miała przestraszoną minę
-Tak ... zapytamy się po co Katerina przyszła ..
-I co ? powiemy, że mam koszmary ?
-Bonnie one coś znaczą , za Kateriną coś stoi !
-Ja wiem co ! - wtrącił Damon . Podniósł rękę tak jakby zgłaszał się do odpowiedzi - chytrość , chciwość , chęć odwetu i czysta głupota !
-Chęć odwetu za co ? - zapytała ciekawa Elena
-Och 67 rok , takie tam pogaduszki ......
-Dobra , Bonnie idziemy ! - Elena wzięła kurtkę i już miała kllamkę w ręce gdy tuz za nią odezwał się męski głos.
-Chyba nie myślisz, że pójdziecie tam beze mnie . Nie ominie mnie przedstawienie !
-Nie , Damon ty nie idziesz ! - Elena wzięła Bonnie za rękę i wyszła z pensjonatu .
Nagle za czerwonego Jaguara wyszła niewysoka dziewczyna o długich brązowych włosach .
-Bella ! - mulatka wykrzyknęła i już biegła do dziewczyny . Gdy stanęła tuż przed nią oczy i usta miała szeroko otwarte . - Bella ? - nie dowierzała . Wampirzyca miała we włosach liście i robale a jej twarz była wykrzywiona w podłym uśmiechu . Ubrania były całe z krwi . Jej własnej krwi . - Boże - Bonnie zrobiła krok do tyłu . Ktoś ją złapał . Elena .
-I co ? dwie na jedną ? to nie fair -powiedziała Bella
-Gdzie Stefano ? - zignorowała ją dziewczyna .
-Och Stefano, Stefano .... leży pół przytomny .....
-G-d-z-i-e j-e-s-t S-t-e-f-a-n-o ? -przeliterowała coraz bardziej wściekła.
-W Shi-he-chi .
-Shihechi ?- zapytała zdumiona Bonnie - w Shihechi ?
-Tak -Odparła . Po czym upadła na ziemię , Elena szybko do niej doskoczyła .A Bonnie stała jak posąg jakby się już nic nie liczyło . Oczy miała zamglone . Łzy ciurkiem jej leciały . Mówiła . Mówiła regułkę , wiadomość . Moce przemówiły przez Bonnie .
-To jest po drugiej stronie - Bonnie szeptała - to jest tam gdzie słońca niema . Tam gdzie wszystko w popiół się zamienia . Miasto umarłych , Wampirów , demonów . Żyją wśród żywych i tych w których nie widać oka nadziei . To świat śmierci . "Śmierci śmierć " Idą tam ci , którzy chcą śmierci. Znudzeni szczęściem i życiem . Radości nigdy tam nie zaznasz . Więzienie gdzie tortury są co rusz . Twoja dusza w amoku , rozum w cieniu a serca już nie masz . Bo umarłeś .... tam gdzie słońca nie ma . Tam zawsze zaznasz cierpienia .
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 7 rozdział XD nie jest on długi ale jest przełomem .To w nim wszystko się zaczyna.
Bo historia musi mieć swój początek
-c-co się stało ? - zapytała nieprzytomnie.
-Och obudziła się nasza śpiąca królewna ! - usłyszała głos nad sobą.
-Kto to ?
-Zgaduj zgadula !
-Elena?- Bonnie miała zamazany obraz przed oczami.-Elena.
-Prawie ale .... nie
-Katerina - wyszeptała, dziwnie spokojna
-Tak . Brawo !
-Po co przyszłaś?
-Żeby ci przypomnieć...
-Co? - weszła jej w słowo
-Żeby ci przypomnieć o śmierci .
-Dzień letniego przesilenia ...
-A więc pamiętasz !
Mulatka zerwała się z kanapy . Kolejny koszmar .
-Co to oznacza ? - Na podłodze siedziała Elena, przypatrując się jej podejrzliwie .
-Co ?
-Słyszałam wyraźnie co powiedziałaś !
-Mówiłam przez sen ?
-Nie zmieniaj tematu, Bonnie !
-Dobrze ... przepraszam
-Mów !- zachęciła dziewczyna
-Dzień letniego przesilenia.Właśnie w tedy w roku 1678 stara wiedźma pomściła swojego męża w walce z wilkołakami , złożyła 12 ofiar
-To chyba nic takiego .. -Bonnie zrzedła mina -hej, Bonnie
-Nie wiem po co ale Katerina chce abym pomściła Vicki
-I-i ty też - Elena rzuciła się jej w ramiona -Bonnie ! nie - zaczęła szlochać
-Głupia ty, nie płacz !
-Jak mam nie płakać ? Och Bonnie . Dlaczego żyjemy wśród wampirów i wilkołaków ? Dlaczego istnieje magia ?
-To jest właśnie życie , Eleno .
-Wiem ale dlaczego takie ? - Elena odsunęła się od czarownicy .
-Czasem lepsze jest właśnie takie . Smutne, pełne smutku bo gdy przychodzi czas szczęścia cieszymy się tym szczerze, naprawdę . To właśnie życie nas najwięcej uczy . Musimy sobie z tym radzić . Nie ma rzeczy niemożliwych .-tym czasem do salonu wszedł Damon.
-Epickie, że aż w cale - Skomentował
-Przymknij się, Damon !
-Zwykłe " Dziękuję " też wystarczy .... . - Bonnie zrobiła minę niewiniątka
-Dzięki - powiedziała niepewnie - mm to na mnie już czas ! - wstała i skierowała się do drzwi .
-Nie ! Bonnie zaczekaj ! - wyrwała Elena . Wstała z podłogi i podbiegła, zasłaniając drzwi - Nie chodź jeszcze ..
-Elenoooo... muszę się dowiedzieć czegoś więcej ....
-Okej idziemy do pierwotnych ! - rozłożyła ręce
-Do pierwotnych ? - mulatka miała przestraszoną minę
-Tak ... zapytamy się po co Katerina przyszła ..
-I co ? powiemy, że mam koszmary ?
-Bonnie one coś znaczą , za Kateriną coś stoi !
-Ja wiem co ! - wtrącił Damon . Podniósł rękę tak jakby zgłaszał się do odpowiedzi - chytrość , chciwość , chęć odwetu i czysta głupota !
-Chęć odwetu za co ? - zapytała ciekawa Elena
-Och 67 rok , takie tam pogaduszki ......
-Dobra , Bonnie idziemy ! - Elena wzięła kurtkę i już miała kllamkę w ręce gdy tuz za nią odezwał się męski głos.
-Chyba nie myślisz, że pójdziecie tam beze mnie . Nie ominie mnie przedstawienie !
-Nie , Damon ty nie idziesz ! - Elena wzięła Bonnie za rękę i wyszła z pensjonatu .
Nagle za czerwonego Jaguara wyszła niewysoka dziewczyna o długich brązowych włosach .
-Bella ! - mulatka wykrzyknęła i już biegła do dziewczyny . Gdy stanęła tuż przed nią oczy i usta miała szeroko otwarte . - Bella ? - nie dowierzała . Wampirzyca miała we włosach liście i robale a jej twarz była wykrzywiona w podłym uśmiechu . Ubrania były całe z krwi . Jej własnej krwi . - Boże - Bonnie zrobiła krok do tyłu . Ktoś ją złapał . Elena .
-I co ? dwie na jedną ? to nie fair -powiedziała Bella
-Gdzie Stefano ? - zignorowała ją dziewczyna .
-Och Stefano, Stefano .... leży pół przytomny .....
-G-d-z-i-e j-e-s-t S-t-e-f-a-n-o ? -przeliterowała coraz bardziej wściekła.
-W Shi-he-chi .
-Shihechi ?- zapytała zdumiona Bonnie - w Shihechi ?
-Tak -Odparła . Po czym upadła na ziemię , Elena szybko do niej doskoczyła .A Bonnie stała jak posąg jakby się już nic nie liczyło . Oczy miała zamglone . Łzy ciurkiem jej leciały . Mówiła . Mówiła regułkę , wiadomość . Moce przemówiły przez Bonnie .
-To jest po drugiej stronie - Bonnie szeptała - to jest tam gdzie słońca niema . Tam gdzie wszystko w popiół się zamienia . Miasto umarłych , Wampirów , demonów . Żyją wśród żywych i tych w których nie widać oka nadziei . To świat śmierci . "Śmierci śmierć " Idą tam ci , którzy chcą śmierci. Znudzeni szczęściem i życiem . Radości nigdy tam nie zaznasz . Więzienie gdzie tortury są co rusz . Twoja dusza w amoku , rozum w cieniu a serca już nie masz . Bo umarłeś .... tam gdzie słońca nie ma . Tam zawsze zaznasz cierpienia .
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 7 rozdział XD nie jest on długi ale jest przełomem .To w nim wszystko się zaczyna.
Bo historia musi mieć swój początek
czwartek, 16 maja 2013
Rozdział VI
Ten rozdział dedykujemy Leercy <3 miłego czytania:*
-Elena popada w paranoję ! trzeba coś, coś zrobić ! ale co ? - Bonnie była wstrząśnięta . Przyrzekła sobie, że nie będzie już dzieckiem. Nie może .
-Bonnie ona z tego wyjdzie. Zobaczysz ... -uspokajała ją Bella. Sama zachowała się jak na dorosłą osobę przystało.-Zobaczysz- powtarzała to słowo, jakby sama w to nie wierzyła . Stefano zabrał Elenę do sypialni gdy ta niespodziewanie zasnęła na kanapie przed kominkiem.
-A jak nie to co ?
-To zostanie wampirem, może - wtrącił Damon.Siedział cały ten czas na schodach przypatrując się całej sytuacji.-a może po prostu zapomni ! jak wy - obie dziewczyny popatrzyły na niego morderczym wzrokiem-kiedyś - sprostował.-A gdzie, gdzie wasz kolega ? - od całego tego zamieszania zapomniał jego imię
-Matt ? - "Och to Matt " pomyślał . "M jak marudny , a jak arogant , t jak... t . Marudny arogant t . Pomysłowo "-Damon ?
-Tak, to moje imię ... ach to ! tak Matt .
-Beellaa ???-Bonnie zwróciła wzrok na dziewczynę
-Matt...on wyszedł ... chyba.Tak mi się zdaje
-Zdaje ci się ? Bella !...- Już miała łzy w oczach -Damon on gdzieś pojechał ! zrobi sobie krzywdę !
-Jest duży poradzi sobie . Ten wasz Mutt.
-Matt -krzyknęły chórem
-Dobrze niech będzie Matt. Skoro tak uważacie..-wstał i już go nie było.
-Bonnie, on się znajdzie ! jest dorosły .
-Dobrze .. już dobrze
-Chodź odwiozę cię do domu
-Nie, nie możemy zostawić Eleny samej !
-Stefan z nią jest ... spokojnie - zapewniła Bella .
-Okej. - wstały i bez słowa wyszły na zewnątrz .
-Mam złe przeczucie Bello . - Bonnie przyśpieszyła kroku .Wsiadły do auta - zapnij pasy ! - rozkazała mulatka . Dziewczyna odpaliła silnik.- jedź uważnie . Pamiętaj, że jedziemy przez Stary Las . Jest pełno zakrętów.
-Bonnie ! proszę jestem wampirem dam radę ! - Wjechały do ciemnego boru . Las jakby zamarł . Cisza . Zwierzęta siedziały w bez ruchu .
-Bella !!!!! Bella .... - Bonnie zaczęła wrzeszczeć . Samochód wpadł w poślizg . Robił kółka po leśnej drodze . - AAA ! - Bonnie wcisnęła się w fotel . Samochód stanął .
-Bonnie jesteś cała ?
-Ta...ak chybbaa.... to konniec ?
- Nie wiem .... - rozejrzały się po samochodzie
-Ja nie mogę wysiąść . Drzwi się zatrzasnęły . -Bonnie szarpała się z klamką.
-Bonnie ! Nie ruszaj się ! Coś ... coś jest nie tak . . . My jesteśmy w rowie .
-Zdążyłam to zauważyć ! I co teraz ? malaki ... - Bonnie zaczęła histeryzować
-Spokojnie ! - Bella naciągała się z drzwiczkami .
-Bello przestań ! proszę .....- W tym samym momencie coś wpadło z wielką siłą do środka . -Malaki ! Bella on mnie złapał za szyję ! dusi mnie ! - czarownica zaczęła krzyczeć, wić się z bólu . Boże, myślała . Ja zaraz umrę . Boże . Bella za jednym zamachem wyrwała macki z szyi Bonnie .
-Do tyłu !
Obie przeczołgały się na tylne siedzenia .
-Pomocy ! Pomocy ! - Nikt nam nie pomoże . Stefan jest za daleko poza tym jest z Eleną . Matt gdzieś zniknął . Damon ! . Rozmyślała Bonnie
-Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam . - modliła się mulatka
-Bonnie jesteś czarownicą ! trans .
-To trzeba ognia . Ale ty jesteś wampirem, możesz stawić im czoła... pokonać malaki . - drzewa tymczasem wybiły szyby a gałęzie wchodziły do środka .-Nie mam powietrza . Duszę się !
-Bonnie, zrobię wszystko co w mojej mocy ale nie obiecuję, że się uda. Nie ruszaj się .-pchnęła drzwi i wyskoczyła z pojazdu . - Boże, jak dużo ich tu jest .-Cisza
-Bello ! wszystko w porządku ? -Cisza- Bello ? ...Zostałam sama
-Nie do końca .. sama - Bonnie odruchowo zamknęła drzwiczki . To nie był głos Belli . - Hallo Bonnie ? jesteś tam jeszcze ? możesz otworzyć drzwi ?
-Bello to nie jesteś ty ..... to coś w ciebie weszło . -Bonnie popatrzyła w okno i to co zobaczyła utwierdziło ją w tym przekonaniu . Dziewczyna za oknem wyglądała jak siedem nieszczęść . Była cała w błocie a jej ciało wyginało się pod dziwnymi kątami . Przecież to wampir na miłość boską , pomyślała Bonnie.
-Otwieraj albo cię zabiję !
-Bello ! przepraszam .... - Bonnie zaczęła grzebać w torebce . - Jest ! - wyciągnęła małą latarkę . Skup się -trans .
-Bonnie, nie gadaj tyle masz bardzooo mało powietrza - skarciła ją Bella. Faktycznie Bonnie zaczęła się dusić .-Czujesz to ? ten ból - oddychała płytko .
-Proszę daj mi więcej tlenu - I wtedy to się stało. Czarownica zobaczyła obok swoją zmarłą babcię
-Ja...j.a. nie mogę, proszę pomóż ...
"Kochanie jestem w twojej głowie "
-Ale pomóż.. duszszęęssię ...
"Nie, masz tlen pod dostatkiem, to ty tak myślisz, ty myślisz,że nie masz powietrza. Uwierz. Oddychaj głęboko ."
-Teraz już wiem dlaczego inni mówią na ciebie, nienormalna . Gadasz sama do siebie . Głupota.
Tymczasem Damon siedział na drzewie, przypatrując się całej zaistniałej sytuacji .Skąd ta cała Bonnie wiedziała, że jestem w pobliżu ?
"Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam" Cóż teraz wiem, że się do tego przyznała . Nie wiedziałem o przezwiskach .
Zastanawiam się, dlaczego malak zatruł umysł Belli ? Coś lub ktoś nimi kieruje .... .
-Proszę wyjdź z Belli kimkolwiek jesteś ! - Bonnie krzyczała na dole. Aha ! czyli ona wie . I co teraz ma zrobić ? Elena by się wściekła gdyby dowiedziała by się, że jej przyjaciółka umarła . A ja byłem tuż obok i nie pomogłem .
-Och przestań Bonnie do cholery ! otwieraj ! - Z dołu dobiegł pisk dziewczyny . Damon zeskoczył z drzewa i bezszelestnie zbliżył się do wampirzycy .
-O wy tutaj ! - powitał brunetkę - co za spotkanie - po czym skręcił kark Belli- Bonnie, ty zawsze poszkodowana ...
-Damon ! nie ...tam są malaki ! - ostrzegała wiedźma
-Co jak co ale ślepy to ja nie jestem ! poszły sobie z dziesięć minut temu . Przestraszyły się czegoś lub .... kogoś - tu wskazał swoją osobę .
-Możesz mnie wyciągnąć ? gałąź jednego z drzew ... drzew drapie , drapieeee mmnnie .... Dam..Dammo .-Głos Bonnie ucichł a ciało upadło na siedzenia .
-HEJ ! Bonnie ! - Damon wyciągną mulatkę z samochodu - Och ... żywica ! fuu - Do ciała Bonnie dostał się trujący płyn .
-Zaniosę ją do pensjonatu ... o nie ! od kiedy ja gadam sam do siebie ? ... - Powolnym krokiem wyszedł na ulicę trzymając w swoich ramionach - Drobną , bladą dziewczynę .... Bonnie .
- Co się stało ? - zapytał Stefano, kiedy Damon wpadł do domu z okropnym hałasem .
-Nic ... dziewczyny wpadły w poślizg , zaatakowały je malaki, jeden z nich wpłyną na umysł Belli ja ukręciłem jej kark, Bonnie ma zatrutą żywicę w żyłach . A tak poza tym nic godnego uwagi .
-Nic ?
-Nie, nic ciekawego
-Nic ciekawego ...
-U mnie ? same nudy jeśli o to ci chodzi i do tego zmierzasz - powiedział Damon
-A coś po za tym ? coś się stało, ktoś umarł, ucierpiał ? może ktoś biega na około lasu i krzyczał ? - Teraz Damon wiedział . Stefano drwił z niego .
-Żartujesz sobie ?
-Nie przecież wszystko w porządku .. tak twierdzisz ... - Czy czasem Stefano nie wypił za dużo trunku ?
-Od kiedy mi wierzysz ?
-Od kiedy zadajesz tak absurdalne pytania ? Oczywiście, że ci nie wierze .
-To dlaczego teraz nie powiesz zdania typu " Damon ! mogłeś mnie wezwać, mogłem pomóc "
-Czy ty właśnie chciałeś powiedzieć, że potrzebna ci była moja pomoc- zapytał Stefano
-Nie jak bym śmiał !
-Sam dajesz radę. Kiedy w grę wchodzą dziewczyny - wskazał palcem na nieprzytomną Bonnie .
-Elena popada w paranoję ! trzeba coś, coś zrobić ! ale co ? - Bonnie była wstrząśnięta . Przyrzekła sobie, że nie będzie już dzieckiem. Nie może .
-Bonnie ona z tego wyjdzie. Zobaczysz ... -uspokajała ją Bella. Sama zachowała się jak na dorosłą osobę przystało.-Zobaczysz- powtarzała to słowo, jakby sama w to nie wierzyła . Stefano zabrał Elenę do sypialni gdy ta niespodziewanie zasnęła na kanapie przed kominkiem.
-A jak nie to co ?
-To zostanie wampirem, może - wtrącił Damon.Siedział cały ten czas na schodach przypatrując się całej sytuacji.-a może po prostu zapomni ! jak wy - obie dziewczyny popatrzyły na niego morderczym wzrokiem-kiedyś - sprostował.-A gdzie, gdzie wasz kolega ? - od całego tego zamieszania zapomniał jego imię
-Matt ? - "Och to Matt " pomyślał . "M jak marudny , a jak arogant , t jak... t . Marudny arogant t . Pomysłowo "-Damon ?
-Tak, to moje imię ... ach to ! tak Matt .
-Beellaa ???-Bonnie zwróciła wzrok na dziewczynę
-Matt...on wyszedł ... chyba.Tak mi się zdaje
-Zdaje ci się ? Bella !...- Już miała łzy w oczach -Damon on gdzieś pojechał ! zrobi sobie krzywdę !
-Jest duży poradzi sobie . Ten wasz Mutt.
-Matt -krzyknęły chórem
-Dobrze niech będzie Matt. Skoro tak uważacie..-wstał i już go nie było.
-Bonnie, on się znajdzie ! jest dorosły .
-Dobrze .. już dobrze
-Chodź odwiozę cię do domu
-Nie, nie możemy zostawić Eleny samej !
-Stefan z nią jest ... spokojnie - zapewniła Bella .
-Okej. - wstały i bez słowa wyszły na zewnątrz .
-Mam złe przeczucie Bello . - Bonnie przyśpieszyła kroku .Wsiadły do auta - zapnij pasy ! - rozkazała mulatka . Dziewczyna odpaliła silnik.- jedź uważnie . Pamiętaj, że jedziemy przez Stary Las . Jest pełno zakrętów.
-Bonnie ! proszę jestem wampirem dam radę ! - Wjechały do ciemnego boru . Las jakby zamarł . Cisza . Zwierzęta siedziały w bez ruchu .
-Bella !!!!! Bella .... - Bonnie zaczęła wrzeszczeć . Samochód wpadł w poślizg . Robił kółka po leśnej drodze . - AAA ! - Bonnie wcisnęła się w fotel . Samochód stanął .
-Bonnie jesteś cała ?
-Ta...ak chybbaa.... to konniec ?
- Nie wiem .... - rozejrzały się po samochodzie
-Ja nie mogę wysiąść . Drzwi się zatrzasnęły . -Bonnie szarpała się z klamką.
-Bonnie ! Nie ruszaj się ! Coś ... coś jest nie tak . . . My jesteśmy w rowie .
-Zdążyłam to zauważyć ! I co teraz ? malaki ... - Bonnie zaczęła histeryzować
-Spokojnie ! - Bella naciągała się z drzwiczkami .
-Bello przestań ! proszę .....- W tym samym momencie coś wpadło z wielką siłą do środka . -Malaki ! Bella on mnie złapał za szyję ! dusi mnie ! - czarownica zaczęła krzyczeć, wić się z bólu . Boże, myślała . Ja zaraz umrę . Boże . Bella za jednym zamachem wyrwała macki z szyi Bonnie .
-Do tyłu !
Obie przeczołgały się na tylne siedzenia .
-Pomocy ! Pomocy ! - Nikt nam nie pomoże . Stefan jest za daleko poza tym jest z Eleną . Matt gdzieś zniknął . Damon ! . Rozmyślała Bonnie
-Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam . - modliła się mulatka
-Bonnie jesteś czarownicą ! trans .
-To trzeba ognia . Ale ty jesteś wampirem, możesz stawić im czoła... pokonać malaki . - drzewa tymczasem wybiły szyby a gałęzie wchodziły do środka .-Nie mam powietrza . Duszę się !
-Bonnie, zrobię wszystko co w mojej mocy ale nie obiecuję, że się uda. Nie ruszaj się .-pchnęła drzwi i wyskoczyła z pojazdu . - Boże, jak dużo ich tu jest .-Cisza
-Bello ! wszystko w porządku ? -Cisza- Bello ? ...Zostałam sama
-Nie do końca .. sama - Bonnie odruchowo zamknęła drzwiczki . To nie był głos Belli . - Hallo Bonnie ? jesteś tam jeszcze ? możesz otworzyć drzwi ?
-Bello to nie jesteś ty ..... to coś w ciebie weszło . -Bonnie popatrzyła w okno i to co zobaczyła utwierdziło ją w tym przekonaniu . Dziewczyna za oknem wyglądała jak siedem nieszczęść . Była cała w błocie a jej ciało wyginało się pod dziwnymi kątami . Przecież to wampir na miłość boską , pomyślała Bonnie.
-Otwieraj albo cię zabiję !
-Bello ! przepraszam .... - Bonnie zaczęła grzebać w torebce . - Jest ! - wyciągnęła małą latarkę . Skup się -trans .
-Bonnie, nie gadaj tyle masz bardzooo mało powietrza - skarciła ją Bella. Faktycznie Bonnie zaczęła się dusić .-Czujesz to ? ten ból - oddychała płytko .
-Proszę daj mi więcej tlenu - I wtedy to się stało. Czarownica zobaczyła obok swoją zmarłą babcię
-Ja...j.a. nie mogę, proszę pomóż ...
"Kochanie jestem w twojej głowie "
-Ale pomóż.. duszszęęssię ...
"Nie, masz tlen pod dostatkiem, to ty tak myślisz, ty myślisz,że nie masz powietrza. Uwierz. Oddychaj głęboko ."
-Teraz już wiem dlaczego inni mówią na ciebie, nienormalna . Gadasz sama do siebie . Głupota.
Tymczasem Damon siedział na drzewie, przypatrując się całej zaistniałej sytuacji .Skąd ta cała Bonnie wiedziała, że jestem w pobliżu ?
"Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam" Cóż teraz wiem, że się do tego przyznała . Nie wiedziałem o przezwiskach .
Zastanawiam się, dlaczego malak zatruł umysł Belli ? Coś lub ktoś nimi kieruje .... .
-Proszę wyjdź z Belli kimkolwiek jesteś ! - Bonnie krzyczała na dole. Aha ! czyli ona wie . I co teraz ma zrobić ? Elena by się wściekła gdyby dowiedziała by się, że jej przyjaciółka umarła . A ja byłem tuż obok i nie pomogłem .
-Och przestań Bonnie do cholery ! otwieraj ! - Z dołu dobiegł pisk dziewczyny . Damon zeskoczył z drzewa i bezszelestnie zbliżył się do wampirzycy .
-O wy tutaj ! - powitał brunetkę - co za spotkanie - po czym skręcił kark Belli- Bonnie, ty zawsze poszkodowana ...
-Damon ! nie ...tam są malaki ! - ostrzegała wiedźma
-Co jak co ale ślepy to ja nie jestem ! poszły sobie z dziesięć minut temu . Przestraszyły się czegoś lub .... kogoś - tu wskazał swoją osobę .
-Możesz mnie wyciągnąć ? gałąź jednego z drzew ... drzew drapie , drapieeee mmnnie .... Dam..Dammo .-Głos Bonnie ucichł a ciało upadło na siedzenia .
-HEJ ! Bonnie ! - Damon wyciągną mulatkę z samochodu - Och ... żywica ! fuu - Do ciała Bonnie dostał się trujący płyn .
-Zaniosę ją do pensjonatu ... o nie ! od kiedy ja gadam sam do siebie ? ... - Powolnym krokiem wyszedł na ulicę trzymając w swoich ramionach - Drobną , bladą dziewczynę .... Bonnie .
- Co się stało ? - zapytał Stefano, kiedy Damon wpadł do domu z okropnym hałasem .
-Nic ... dziewczyny wpadły w poślizg , zaatakowały je malaki, jeden z nich wpłyną na umysł Belli ja ukręciłem jej kark, Bonnie ma zatrutą żywicę w żyłach . A tak poza tym nic godnego uwagi .
-Nic ?
-Nie, nic ciekawego
-Nic ciekawego ...
-U mnie ? same nudy jeśli o to ci chodzi i do tego zmierzasz - powiedział Damon
-A coś po za tym ? coś się stało, ktoś umarł, ucierpiał ? może ktoś biega na około lasu i krzyczał ? - Teraz Damon wiedział . Stefano drwił z niego .
-Żartujesz sobie ?
-Nie przecież wszystko w porządku .. tak twierdzisz ... - Czy czasem Stefano nie wypił za dużo trunku ?
-Od kiedy mi wierzysz ?
-Od kiedy zadajesz tak absurdalne pytania ? Oczywiście, że ci nie wierze .
-To dlaczego teraz nie powiesz zdania typu " Damon ! mogłeś mnie wezwać, mogłem pomóc "
-Czy ty właśnie chciałeś powiedzieć, że potrzebna ci była moja pomoc- zapytał Stefano
-Nie jak bym śmiał !
-Sam dajesz radę. Kiedy w grę wchodzą dziewczyny - wskazał palcem na nieprzytomną Bonnie .
piątek, 10 maja 2013
Rozdział V
Nigdy w życiu nie widziałam takiej Caroline . Nigdy nawet nie myślałam o niej " zła " Caroline zła !. To się w głowie nie mieści . Ruszyłam w stronę wyjścia . Elena i Bonnie mnie nie zatrzymywały były w gorszym szoku niż ja . Wybiegłam przed dom, złapałam Caro przed samochodem za łokieć .
-Ulżyło ci ? nadal będziesz mnie wyzywać od wariatek ? - zapytałam cicho i spokojnie . Powoli odwróciła się do mnie .
-Jesteś tępa jak but, ty nic nie rozumiesz ... - wysyczała . Po czym ujęła moją twarz w swoje dłonie - przynajmniej jesteś ładna, ale co z tego ? do czego ci to ?....
A już po chwili ujrzałam tylko ciemność . Nicość . Momentalnie przed oczami przeleciało całe moje dotychczasowe życie . Początek roku szkolnego .Nowa szkoła . Wampiry : Damon, Stefano . Nasze wspólne piżama party.Bonnie . Magia . Matt. Och Matti co ja takiego zrobiłam ? Boli . Boli bardziej niż kiedykolwiek... ale ból przyćmiewa tęsknota . Tęsknota za tymi wszystkimi ludźmi.Eleną, mamą, Bonnie. Jerremy i Caroline . Caroline to ona właśnie zadała mi największy ból . Odebrała mi przyjaciół, brata . Życie. Odebrała mi, coś na co zasługuje każde stworzenie. Życie i szczęście z małych rzeczy . Już nie mogłam myśleć . Już nic nie było . Ciemność jaka mną ogarnęła przerażała mnie bardziej niż kiedyś . Nic nie było w stanie odciągnąć mnie od transu . Po prostu umarłam .
Umarłam jak nikt inny , jak przestępca, którego trzeba wyeliminować i jest w stanie zrobić to nawet przyjaciel . Wróg chcę twojego cierpienia.
*
Drogi pamiętniku !
Piszę do ciebie bo wiem, że ona by to zrobiła. Nawet gdy uważa to za głupotę . Nie wiem jak zacząć, nie wiem jak do tego doszło . Ale wiem jedno to nie była Caroline . Ona by nie za....za...
-Zaczął płakać jak małe dziecko . Jak dziecko, któremu zabrano lizaka.Łzami poplamił kartkę nowego zeszytu.Ledwie używanego.Jednak dalej pisał...-
Nie przejdzie mi to przez gardło. Bonnie mówiła, że ktoś siedział w ciele Caro.Nie.Nie to miałem pisać.. nie tak to ma się kończyć. Vicki .Vicki nie...nie ona nie żyje ! NIE ŻYJE MOJA JEDYNA SIOSTRA,JEDYNA RODZINA.... . Jej pogrzeb jest jutro o 9.00 . ... . Matka nie odbiera telefonu, nie mam pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje . Będę pisać co dziennie , dla Vik....
Vicki Bennet - Kocham cię najbardziej na świecie . Czuwaj nade mną . Zawsze i na zawsze . Pamiętaj.
*Matt*
Miasteczko przystało na chwilę . Każdy wstrzymał oddech . Cisza ... .
-Vicki była siostrą , przyjaciółką , córką, uczennicą i dziewczyną. Dziewczyną która zmierzyła się z czymś czego nikt z nas nie doświadczył.Była dzielna, bohaterska. Nigdy o niej nikt nie zapomni ... nie potrafił by .-Elena wzięła Bonnie pod pachę , żeby ta nie wywróciła się . Płakała z całego serca i nie wstydziła się tego.
-To nie była Caroline ... . Wszystko na to wskazuje ale to nie ona - Zaoponował Stefano .
-Jak nie ona to kto ? - Wypytywała się Bella... . - Nie jestem w temacie . Zjawiłam się w MF przez przypadek.Nie miałam tego w planach -Wszyscy siedzieli w domu braci Salvatore .
-Malaki ! - Krzyknęła Bonnie
-Kto ? jakie malaki ? Czy ktoś wie o co chodzi ? - Zdziwiła się Elena
-Legenda głosi, że w dokładnie w Mystic Fals krzyżują się drogi wszystkich istot . Czyli wampirów, czarownic i wiele innych . To tutaj jest epideum mocy .Dlatego Bella zjawiła się tutaj , dlatego zupełnie "przypadkiem" zjawiłem się ja i Damon a nawet pierwotni .-tłumaczył Stefano.
-Ja nadal nie wiem co to są te malaki.
-Malak to stworzenie podobne do gąsienicy i skorpiona . Mieszka w Starym Lesie . Wchodzi do ciała i kontroluje nim, wpływa na umysł.-odpowiedziała czarownica.
-Caroline.Och jak to z niej wyjdzie to się załamie ! Nie pogodzi się z tym, że zabiła Vicki ! ...
-Eleno uspokój się ... - rozkazał Stefano .
-Jak ? jak mam być spokojna ? w lesie grasują jakieś ohydne stwory, które zabijają naszych przyjaciół . Na dodatek otaczają nas pierwotni i hybryda razem z walniętą Kateriną ! Moim sobowtórem ! Stefano proszę pomóż . Tyle dookoła niebezpieczeństw, tyle śmierci, bólu . Kiedyś umierali nieznani ludzie, a teraz nasi przyjaciele . Teraz my . Widocznie taki nasz los. Tak chciało przeznaczenie ale ja tak nie mogę, nie mogę patrzeć na to wszystko z boku . Muszę stawić temu czoła inaczej będzie koniec. Wystarczy zabijania moich najbliższych . Nie widzicie tego ? Umarła mi mama, tato ! Zajmuje się mną Jenna ! nasza ciotka wyrzekła się lepszego życia ! Zajmuje się mną i Jeremym, który ma problem z narkotykami ! Nie daje rady ! Nikt już nie umrze . I ja wam to już obiecuje, nikt nie umrze z mojego powodu . Będę walczyć do końca - Elena upadła na kolana - Obiecuję wam to . Obiecuję ! Dosyć śmierci ! Obiecuję !
-Stefano ! ona zwariowała ! gada głupoty jak ich mało ! Stefano ....
Tylko ja pośrodku pustki, niczego zwanego światem realnym . Nikt nie wie czy to złudzenie. Możemy przypuszczać . Zgadujemy całe życie . Ogarnia nas mgła kłamstwa . Jednak wierzymy w to z całego serca . Pozostaje nam tylko to, wiara....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
przepraszamy, że krótki tak wyszło . Następny będzie długi ...
czytasz=komentujesz
wtorek, 7 maja 2013
Rozdział IV
.Oczami Belli :
Gdy się obudziłam Vicki nie było . Klaus . Podniosłam się z podłogi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu . Mały ciemny pokoik, który pewnie mieścił się na strychu pozostawiał wiele do życzenia a o oknach nie było mowy . Piekło .
-Hallo czy ktoś mnie słyszy ? - zaczęłam wołać . Dopiero gdy moje oczy przyzwyczaiły się na dobre do ciemności w rogu zauważyłam drewniane drzwi . Szybko rzuciłam się w ich kierunku . Były lekko uchylone. Pchnęłam je i moim oczom ukazały się kręte schody prowadzące do, prawdopodobnie holu . Koszmar . Na myśl o wspomnieniu z dzieciństwa zrobiło mi się słabo . Było tak samo . Kręte niekończące się schody i ja mała ośmioletnia dziewczynka , lecąca w dół . To wtedy znalazłam się w szpitalu ze złamaną nogą .Gdy miałam siedemnaście lat w 1905 roku lekarze powiedzieli, że nic mnie już nie uratuje . Miałam zaawansowaną salmonellę . Powiedzieli , że umrę i mam góra pół roku . W wieku osiemnastu lat nie mogłam chodzić , byłam za słaba leżałam ciągle w łóżku . To właśnie wtedy do mojego życia wkroczył Klaus , zjawił się w dzień sądu . Matka prosiła go , żeby zrobił co w jego mocy by mnie uratować . Dał mi swoją krew, wziął nóż i przebił moje serce . Uczył mnie na co polować i jak żyć w nowym ciele. Chodziłam za nim jak cień , aż w końcu przewyższyłam swojego nauczyciela, byłam od niego lepsza dopóki nie został hybrydą .
Tak naprawdę mam na imię Isabell Swan . Urodziłam się w Europie w 1888 . Niewiele pamiętam z bycia człowiekiem .
Ale to było dawno .... i nie należy do tego wracać . Moja przeszłość to moje wspomnienia . Moja przyszłość to mój sekret i nikt tak naprawdę nie wie co się wydarzy . Co będzie . Czego dokonamy i jaki jest nasz wybór .
Nie wiedziałam jak znalazłam się na dole . Korytarz był mało oświetlony jednak poznałam gdzie się znajduje . Dom braci Salvatore ?
-Stefan ! Damo......
-Och to ty . Co za zrzędzenie losu .-przerwała mi ...
-Katherina... przyszłaś wszystkim się pokazać, że nadal jednak jesteś tą , tą starą wampirzycą z humorkami?
-Może tak, może nie ....... Mam ważniejsze sprawy niż uganianie się za bandą rozwścieczonych dzieciaków. A i tak przy okazji mam nowe wieści dla Klausa - powiedziała obojętnie
-Ha.Ha.Ha ty boisz się nawet własnego cienia!.A co dopiero iść do HYBRYDY ! Katerina . -To nie był czas na wygłupy ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
-Spoko....Jeśli tylko tak chcesz.
Vicki:
Od czasu, że tak powiem mojego przedstawienia na ulicy z Klausem i Bellą razem miną zaledwie tydzień . Ja nadal się zastanawiałam co oznacza dzień letniego przesilenia ? O co chodziło Katerinie ? Dziwie się że nikt mnie nie usłyszał jak skradałam się do pensjonatu, gdyż tam właśnie zostawiłam kurtkę. Miałam szczęście, że dowiedziałam się o tym co najważniejsze
*
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
*
Tak Bonnie jest kluczem ! Ona mi powie ...... . Szybko wybrałam numer do mulatki .
-Halloo ? -powitała mnie zaspanym głosem
-Bonnie ! musimy się spotkać ... natychmiast !!!! - krzyczałam jak opętana do słuchawki
-Też cię miło słyszeć . Oczywiście zwykłe 'Hej' też by wystarczyło
-Och przepraszam ....... ale ja...ja-chciałam się usprawiedliwić . Brakowało mi argumentów.
-Vicki ja teraz nie mogę Elena i Caroline są u mnie . Może innym razem . Cześć - i się rozłączyła . Dopiero później dotarło do mnie, że tak naprawdę nie zależy jej na tym ..
-Ale to jest bardzo ważne, ważniejsze niż wszystko...- mówiłam do telefonu.
Zabolało mnie to, że tak mnie odrzucają. Nic im nie zrobiłam.
-Nie, nie zostawię tak tego. Wybiegłam z domu i pognałam małymi uliczkami prosto do domu Boonie. Zapędziłam się zamiast zapukać, prosto otworzyłam drzwi . Dziewczyny na mój widok zamarły.
-B..onnie ... -wzięłam głęboki wdech - Bonnie ja chciałam ci coś powiedzieć
-Nie. Vicki mamy ważniejsze sprawy . Katerina przyjechała , nie wiemy czego się spodzieać..
-OOOOO - przerwałam- ja wiem, ona przyjechała z nowiną - wykrztusiłam - dla Klausa .
Caroline nagle spochmurniała .
-Co dokładniej masz na myśli mówiąc "nowinę" ?-zapytała dotąd cicha Elena
-Podsłuchałam rozmowę Belli z Kateriną . Mówiła coś o .
-O !? - krzyknęła zniecierpliwiona Caro.
-o dniu przesilenia .- wszystkie zrobiły zaskoczoną minę oprócz Bonnie.
-Przypuszczałam, że po to tu przyjechała ale dlaczego chce to omówić z Klausem . - Bonnie patrzyła ślepo w ścianę.
-Klaus przecież wyjechał do Nowego Orleanu .... Nic tu po niej . -powiedziała z uśmiechem Caroline .
-Klaus miał wyjechać . Miał . To duża różnica . Ja nadal czuję tą potężną moc koło jego willi. Klaus nie wyjechał . - stwierdziła czarownica .
-Nie Klaus wyjechał ! Nie masz bladego pojęcia Bonnie . Sama mówiłaś, że byłabyś lepszym szeryfem niż czarownicą! pamiętasz ? to teraz nie wmawiaj wszystkim,że Klaus nadal jest w mieście!!! -Wybuch blondynki zaskoczył nas wszystkie . Elena tylko miała odwagę wytłumaczyć to całe zamieszanie Caroline.
-Słuchaj Car ...
-NIE, nie i jeszcze raz nie! Elena jesteś żenująca.Nie tłumacz mi czegoś czego sama nie pojmujesz. Sama nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Tylko latasz za kim popadnie ! - Caroline z tymi swoimi ustami wykrzywionymi kwaśno wyglądała... śmiesznie. Ale z drugiej strony trzeba jej przywrócić rozum.
-STOP ! W pierw , nie obrażaj Eleny i Bonnie,....i uspokój się nie jesteś sobą . -powiedziałam melancholijnie , uspokajająco .
-Vicki znalazł się obrońca ludzkości ! Życie ci nie miłe ? - Gdzieś te słowa już słyszałam - Nie było cię rok i jeszcze masz czelność przyłazić tu i uważać się za, najlepszą przyjaciółkę ? którą nie jesteś, zresztą . Bezczelna .- przesadziła
-JA ? a kto zachowuje się jak wariatka i nagle wyzywa swoich przyjaciół ? ja ?. Czy ja mówię ci nagle,że nie jesteś moją przyjaciółką. Co w ciebie wstąpiło ?.....
- We mnie ? Nic. W was tak - nic nie zrozumiała . Widocznie taka już jest. - Jesteście nienormalne, psychiczne wariatki, które nie mają nic do roboty tylko szukanie niepotrzebnych nikomu problemów . I tylko tyle wam powiem . - Wszyscy stali bez słowa słuchając bezsensownego monologu Caroline . I każdy zastanawiał co się jej stało ... . Jeszcze nie dawno była normalna, przynajmniej normalnie funkcjonowała . Pewnie w środku niej się, aż gotowało aby nie wytknąć nam tych wszystkich błędów .
-Idź do diabła
Czytasz=Komentujesz
wtorek, 30 kwietnia 2013
Rozdział III
Oczami Klausa :
Śpieszyło mi się, a ta jak na złość, zemdlała.
-Och .... serio ???
-To człowiek , przestraszyła się nas . Nic dziwnego Klaus ! Poza tym Caroline zaczeka . Mamy teraz ważniejszy problem . Vicki , którą "nawiedzasz" - zrobiłem się cały czerwony , odwróciłem się do Belli plecami
-To nie jest twoja sprawa ! - wrzasnąłem , tak że mój głos rozległ się po wąskiej uliczce .
-Okej . Zostaw ją - wskazała palcem na dziewczynę leżącą na chodniku , Vicki . -To jest właśnie przyjaciółka Caroline. Będzie zła na ciebie a chyba zależy ci na jej uczuciach . Klaus . - powoli się do niej obróciłem i przycisnąłem do ściany
-Przestań albo cię zabije !!! Rozumiesz ? To moje ostatnie ostrzeżenie
-Nie boję się ciebie ! - złapałem ją mocniej i skręciłem kark . Idiotka . Spojrzałem na Vicki . Budziła się. Nie wróże dla niej dobrej i długiej przyszłości . Idę do swojej willi a po drodze wstąpię do Caroline . Oto mój plan . . . . Skierowałem się do domu pani szeryf . Zapukałem i patrzyłem się prosto w klamkę , po chwili poruszyła się a w drzwiach stanęła Caroline .
- Co znowu , chciałeś przeprosić , dać prezent czy zabić ? - powiedziała całkiem poważnie . W pewien sposób obraziła mnie i moje uczucia względem niej . Ale rozumiałem to.
-Chciałem się tylko przywitać -" grzeczniej się nie dało"skarciłem się w myślach .
-O -zrobiło jej się głupio . No cóż ....-Wejdź . - zaprosiła mnie do środka . - Ale ....-stanęła przede mną w drzwiach prowadzących do sypialni - u mnie są "goście " !
-"goście" czyli Stefan , Elena , i ta ta .. jak jej tam - ciągnąłem
- Może , może spotkamy się w grillu ? -Chyba naprawdę zależało jej żebym już wyszedł - o ósmej okej ?
-Caroline ? Czy wszystko gra ? - Z pokoju dobiegł dziewczęcy głos Eleny . Miałem dość tego całego przedstawienia . Wkroczyłem do małego pomieszczenia . W sypialni Caroline dominował niebieski . A cała trupa siedziała w okręgu na łóżku .
-Klaus ! - wszyscy chórem wykrzyknęli moje imię
-We własnej osobie - powiedziałem uśmiechając się sztucznie . - Ale już niedługo nie zaszczycę was tak częstą obecnością . Wyjeżdżam do Nowego Orleanu ! - Postanowiłem , że powiem to całej grupie a nie tylko Caroline . - Będzie mi brakować tych waszych głupich zabaw typu "Zabić Pierwotnego".
-Tak nagle ? Co musiało się stać , że wyjeżdżasz ? - dopytywała się mulatka . Och Bonnie .
-Czy to ważne ? Nie !- sam odpowiedziałem na swoje pytanie . - Żegnajcie drodzy przyjaciele .
Szybko wyszedłem z domu Caroline i powędrowałem do mojej willi .
-Kogo my tu mamy ? Wielmożny pan Mikaelson ! - powitał mnie Kol
- Życie ci niemiłe ? ..... Kol masz własny dom czemu akurat tutaj ? - zapytałem go . - zadłużyłeś sobie swój pałac w Bostonie czy może w Wenecji ?
-A wiesz co ostatnio miałem małe mieszkanko w Nowym Jorku .
-Aha czyli stać cię na luksusowy apartament w Europie , Kalifornii , Arizonie a w Nowym Jorku jesteś nędzarzem ? Bracie!
-Tak bywa . Słyszałem, że wyjeżdżasz - Skąd on to wie ?
-Wieści się szybko rozchodzą . A gdzie nasza piękności ?
-Rebekach !!!!! - Kol zaryczał .-Bekach ! - krzyknął ponownie , tym razem spokojniej .
-Czego tym razem - zeszła ze schodów po pięciu minutach
-Nie słyszałaś mnie !?-oburzył się Kol .
-Myślę , że całe miasto cię słyszało . - szybko odpowiedziałem na jego pytanie zadane Rebece .-Mam dla ciebie zadanie .... Bekah - uśmiechnąłem się do niej szeroko
-Nie Klaus , nie . Mam dosyć tych twoich głupich rozkazów . Nie będę twoją sługą ! Wiesz............. i dobrze , że już wyjeżdżasz mam cię dosyć ! Zniszczyłeś nas , a teraz sobie podporządkujesz , wystarczająco poświęciliśmy ci swój czas , uwagę a ty jak ostatni dupek zabiłeś nas ! Wsadziłeś do trumny na całe sto lat . A następnie zabiłeś ojca potem matkę . Wystarczy .
-Rebekach czy nie sądzisz że rodzina powinna się trzymać razem ? - do salonu wszedł Eljah
-Co ? Jaka rodzina ? Nas rodziną moglibyśmy nazwać tysiąc lat temu kiedy to wieczorami wspólnie zasiadaliśmy do stołu na kolację , kiedy to rankiem nasza matka szykowała nam ubrania , mówiąc żebyśmy bardzo uważali biegając i bawiąc się w lesie . To właśnie wtedy byliśmy rodziną . Teraz jesteśmy tylko rodzeństwem , które nawzajem siebie nie znosi .
-Rebekach myślę , że nie masz racji - kontynuował Eljah . Ja stałem jak wryty razem z Kol'em - mimo przeszkód jesteśmy razem . Mimo , że tego nie okazujemy kochamy się na wzajem . Bo to my tworzymy rodzinę . Zawsze i na zawsze Rebekach . Pamiętaj .
Po tej rozmowie Kol jak za sprawą magicznej różdżki znikną , Eljah błądzi gdzieś a Rebekach , Rebekach jak to ona pałęta się po domu komentując i wyzywając moją osobę .
-Rebekach zamknij się !-krzyknąłem do niej gdy powiedziała , że i tak Caroline nigdy nie bierze mnie na poważnie .
-Uraziłam cię ? Może od razu mnie zabij co ? Będziesz miał spokój beze mnie i moich problemów .Ale nie zrobisz tego prawda ? Nie możesz . Ze względu na naszą rodzinkę , ze względu na siebie i honor . Bo przecież nie zabijesz swojej siostry . -Ona wszystko wiedziała nie mogłem jej zabić ale nie ze względu na siebie czy honor ale Eljaha , bo to on jest tak naprawdę głową nas wszystkich mimo, że jestem pierwotną hybrydą, to on jest poważny i sprawiedliwy .
-Nie , nie zabije cię . - W ten oto sposób przełamałem moją granicę między tym lepszym sobą .
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że rozdział się podobał . Będziemy dodawać kolejne co tydzień . W miarę możliwości dodamy dwa tygodniowo zależy od weny XD
Miłego czytania !
Śpieszyło mi się, a ta jak na złość, zemdlała.
-Och .... serio ???
-To człowiek , przestraszyła się nas . Nic dziwnego Klaus ! Poza tym Caroline zaczeka . Mamy teraz ważniejszy problem . Vicki , którą "nawiedzasz" - zrobiłem się cały czerwony , odwróciłem się do Belli plecami
-To nie jest twoja sprawa ! - wrzasnąłem , tak że mój głos rozległ się po wąskiej uliczce .
-Okej . Zostaw ją - wskazała palcem na dziewczynę leżącą na chodniku , Vicki . -To jest właśnie przyjaciółka Caroline. Będzie zła na ciebie a chyba zależy ci na jej uczuciach . Klaus . - powoli się do niej obróciłem i przycisnąłem do ściany
-Przestań albo cię zabije !!! Rozumiesz ? To moje ostatnie ostrzeżenie
-Nie boję się ciebie ! - złapałem ją mocniej i skręciłem kark . Idiotka . Spojrzałem na Vicki . Budziła się. Nie wróże dla niej dobrej i długiej przyszłości . Idę do swojej willi a po drodze wstąpię do Caroline . Oto mój plan . . . . Skierowałem się do domu pani szeryf . Zapukałem i patrzyłem się prosto w klamkę , po chwili poruszyła się a w drzwiach stanęła Caroline .
- Co znowu , chciałeś przeprosić , dać prezent czy zabić ? - powiedziała całkiem poważnie . W pewien sposób obraziła mnie i moje uczucia względem niej . Ale rozumiałem to.
-Chciałem się tylko przywitać -" grzeczniej się nie dało"skarciłem się w myślach .
-O -zrobiło jej się głupio . No cóż ....-Wejdź . - zaprosiła mnie do środka . - Ale ....-stanęła przede mną w drzwiach prowadzących do sypialni - u mnie są "goście " !
-"goście" czyli Stefan , Elena , i ta ta .. jak jej tam - ciągnąłem
- Może , może spotkamy się w grillu ? -Chyba naprawdę zależało jej żebym już wyszedł - o ósmej okej ?
-Caroline ? Czy wszystko gra ? - Z pokoju dobiegł dziewczęcy głos Eleny . Miałem dość tego całego przedstawienia . Wkroczyłem do małego pomieszczenia . W sypialni Caroline dominował niebieski . A cała trupa siedziała w okręgu na łóżku .
-Klaus ! - wszyscy chórem wykrzyknęli moje imię
-We własnej osobie - powiedziałem uśmiechając się sztucznie . - Ale już niedługo nie zaszczycę was tak częstą obecnością . Wyjeżdżam do Nowego Orleanu ! - Postanowiłem , że powiem to całej grupie a nie tylko Caroline . - Będzie mi brakować tych waszych głupich zabaw typu "Zabić Pierwotnego".
-Tak nagle ? Co musiało się stać , że wyjeżdżasz ? - dopytywała się mulatka . Och Bonnie .
-Czy to ważne ? Nie !- sam odpowiedziałem na swoje pytanie . - Żegnajcie drodzy przyjaciele .
Szybko wyszedłem z domu Caroline i powędrowałem do mojej willi .
-Kogo my tu mamy ? Wielmożny pan Mikaelson ! - powitał mnie Kol
- Życie ci niemiłe ? ..... Kol masz własny dom czemu akurat tutaj ? - zapytałem go . - zadłużyłeś sobie swój pałac w Bostonie czy może w Wenecji ?
-A wiesz co ostatnio miałem małe mieszkanko w Nowym Jorku .
-Aha czyli stać cię na luksusowy apartament w Europie , Kalifornii , Arizonie a w Nowym Jorku jesteś nędzarzem ? Bracie!
-Tak bywa . Słyszałem, że wyjeżdżasz - Skąd on to wie ?
-Wieści się szybko rozchodzą . A gdzie nasza piękności ?
-Rebekach !!!!! - Kol zaryczał .-Bekach ! - krzyknął ponownie , tym razem spokojniej .
-Czego tym razem - zeszła ze schodów po pięciu minutach
-Nie słyszałaś mnie !?-oburzył się Kol .
-Myślę , że całe miasto cię słyszało . - szybko odpowiedziałem na jego pytanie zadane Rebece .-Mam dla ciebie zadanie .... Bekah - uśmiechnąłem się do niej szeroko
-Nie Klaus , nie . Mam dosyć tych twoich głupich rozkazów . Nie będę twoją sługą ! Wiesz............. i dobrze , że już wyjeżdżasz mam cię dosyć ! Zniszczyłeś nas , a teraz sobie podporządkujesz , wystarczająco poświęciliśmy ci swój czas , uwagę a ty jak ostatni dupek zabiłeś nas ! Wsadziłeś do trumny na całe sto lat . A następnie zabiłeś ojca potem matkę . Wystarczy .
-Rebekach czy nie sądzisz że rodzina powinna się trzymać razem ? - do salonu wszedł Eljah
-Co ? Jaka rodzina ? Nas rodziną moglibyśmy nazwać tysiąc lat temu kiedy to wieczorami wspólnie zasiadaliśmy do stołu na kolację , kiedy to rankiem nasza matka szykowała nam ubrania , mówiąc żebyśmy bardzo uważali biegając i bawiąc się w lesie . To właśnie wtedy byliśmy rodziną . Teraz jesteśmy tylko rodzeństwem , które nawzajem siebie nie znosi .
-Rebekach myślę , że nie masz racji - kontynuował Eljah . Ja stałem jak wryty razem z Kol'em - mimo przeszkód jesteśmy razem . Mimo , że tego nie okazujemy kochamy się na wzajem . Bo to my tworzymy rodzinę . Zawsze i na zawsze Rebekach . Pamiętaj .
Po tej rozmowie Kol jak za sprawą magicznej różdżki znikną , Eljah błądzi gdzieś a Rebekach , Rebekach jak to ona pałęta się po domu komentując i wyzywając moją osobę .
-Rebekach zamknij się !-krzyknąłem do niej gdy powiedziała , że i tak Caroline nigdy nie bierze mnie na poważnie .
-Uraziłam cię ? Może od razu mnie zabij co ? Będziesz miał spokój beze mnie i moich problemów .Ale nie zrobisz tego prawda ? Nie możesz . Ze względu na naszą rodzinkę , ze względu na siebie i honor . Bo przecież nie zabijesz swojej siostry . -Ona wszystko wiedziała nie mogłem jej zabić ale nie ze względu na siebie czy honor ale Eljaha , bo to on jest tak naprawdę głową nas wszystkich mimo, że jestem pierwotną hybrydą, to on jest poważny i sprawiedliwy .
-Nie , nie zabije cię . - W ten oto sposób przełamałem moją granicę między tym lepszym sobą .
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że rozdział się podobał . Będziemy dodawać kolejne co tydzień . W miarę możliwości dodamy dwa tygodniowo zależy od weny XD
Miłego czytania !
czytasz=komentujesz
sobota, 27 kwietnia 2013
Rozdział II
Myślałam , że umrę ze strachu jaki mnie ogarnął . Nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa . I co teraz?Jakiś obcy prawdopodobnie wampir lub po prostu człowiek wdarł się do mojego domu . Na pewno nie przyszedł się , ot tak przywitać ....
-I co nic nie powiesz ? nie przyjmiesz mnie z otwartymi rękami ? - Momentalnie rozpoznałam ten głos .
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś ... nie możesz wejść jak człowiek . Drzwiami ?! - uspokoiłam się gdy zza ściany wyszedł czarnowłosy mężczyzna .Damon.
-Och ...przepraszam panią . Chciałem zrobić tylko dobre wejście tak trudno to zrozumieć ? A tak po za tym .... czy aż tak cię przestraszyłem ? czy może bałaś się tego kolesia co stał pod twoim domem przez jakieś pięć sekund ?- odpalił tak jak to lubi mówić z tym swoim głupim uśmieszkiem .
-Co ? -wykrztusiłam
-A nie zapytasz , no nie wiem.... może , czy go ..
-Jaki , kto ..... to był .... ten , Damon ! - powiedziałam . Plątałam się , chciałam go o wszystko zapytać , dowiedzieć się co działo się przez ten czas , w którym mnie nie było w mieście .
-znam ? - nie rozumiałam go .
-Co ? Damon pleciesz bez sensu ! - pouczyłam go
- Ja ? yhym i kto to mówi ??? Panna "jaki , kto .... ten ... to był . Damon ! " - naśladował mnie -Może więc dokończę - uciszył mnie gestem dłoni , co mówiło żebym mu nie przerywała.- na czym ja to... a tak no , na pewno chcesz wiedzieć kto to był...
-TAK ! , tak ,tak - przerwałam mu niespodziewanie -przepraszam , no wiesz..
-Powiem w skrócie wampiry .. i te sprawy a ten gościu to nikt inny jak Klaus pierwotna hybryda postrach ulic naszego miasteczka i całego świata ! - nie skomentuje - pojmujesz ?
-A ona ? ta dziewczyna ? - zapytałam aby się więcej dowiedzieć
- Ta brązowo włosa piękność ? Bella , Bella Swan ona też jest jednym z nas . No ale dość odwiedzin , wiesz czas to pieniądz - spojrzał na zegarek , którego nie miał . Och co za idiota . Wstał i zniknął za drzwiami . Klapa .Ubrałam kurtkę i powędrowałam za Damonem .
-Słuchaj ! - krzyknęłam do niego . Staną i odwrócił się do mnie
-Czego ?
-Wiesz może gdzie jest Matt ?- spytałam od czapy . Oczywiście wiedziałam , że jest on z przyjaciółmi - Eleną . Ale strasznie się bałam i chciałam żeby ktoś był przy mnie . Jednak wpadłam na złego faceta. . Damona .
-Nie .
-A Stefan ? - zapytałam ponownie
-Kobieto załóż klub "pytacza" i tam dowiaduj się gdzie kto jest . Cholera ! przystopuj-i z wampirzą szybkością pobiegł do lasu . Świetnie .
- Okej , wezmę to sobie do serca . Pa - krzyknęłam do ściany lasu .-Damonie !- On mnie wyprowadza z równowagi . Obejrzałam się po ulicy . Nie było żywego ducha . -gdzie wszystkich wywiało ? -" przestraszyli się Damona " , powiedziałam do siebie w myślach.
-Kogo my tu mamy ? biedna mała , przestraszona..... dużo epitetów jak na jeden dzień . Wystarczy .
-To nie jest śmieszne , najpierw śmiejesz się ze mnie , potem uciekasz Damo.....- odwróciłam się do mojego rozmówcy - Klaus ? - myślałam , że ..
-Tak . Widać dowiedziałaś się jak już mnie nazywają . Vicki - przerwał moje rozmyślenia .
-Przestań Nik - Powtórka z wczoraj ? nie to było dzisiaj ... ta sama dziewczyna co widziałam w parku . Bella ? ta Bella Swan
-O ! - wyrwało mi się .Trzeba wiać !
-Bello przecież taka nasz tradycja ... trzeba pognębić nowych przybyszy . Nieprawdaż ? - powiedział z brytyjskim akcentem Klaus . I znowu to samo . Ta ciemność i nicość . Czy ja umarłam ? bo jakoś niczego nie poczułam . Żadnego bólu , cierpienia . A może to magia ? Nie od tego jest Bonnie . I dalej nic . nie mogę otworzyć oczu . Boję się je otworzyć . Boje się tego co zobaczę . Boję się tego co poczuję .
-I co nic nie powiesz ? nie przyjmiesz mnie z otwartymi rękami ? - Momentalnie rozpoznałam ten głos .
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś ... nie możesz wejść jak człowiek . Drzwiami ?! - uspokoiłam się gdy zza ściany wyszedł czarnowłosy mężczyzna .Damon.
-Och ...przepraszam panią . Chciałem zrobić tylko dobre wejście tak trudno to zrozumieć ? A tak po za tym .... czy aż tak cię przestraszyłem ? czy może bałaś się tego kolesia co stał pod twoim domem przez jakieś pięć sekund ?- odpalił tak jak to lubi mówić z tym swoim głupim uśmieszkiem .
-Co ? -wykrztusiłam
-A nie zapytasz , no nie wiem.... może , czy go ..
-Jaki , kto ..... to był .... ten , Damon ! - powiedziałam . Plątałam się , chciałam go o wszystko zapytać , dowiedzieć się co działo się przez ten czas , w którym mnie nie było w mieście .
-znam ? - nie rozumiałam go .
-Co ? Damon pleciesz bez sensu ! - pouczyłam go
- Ja ? yhym i kto to mówi ??? Panna "jaki , kto .... ten ... to był . Damon ! " - naśladował mnie -Może więc dokończę - uciszył mnie gestem dłoni , co mówiło żebym mu nie przerywała.- na czym ja to... a tak no , na pewno chcesz wiedzieć kto to był...
-TAK ! , tak ,tak - przerwałam mu niespodziewanie -przepraszam , no wiesz..
-Powiem w skrócie wampiry .. i te sprawy a ten gościu to nikt inny jak Klaus pierwotna hybryda postrach ulic naszego miasteczka i całego świata ! - nie skomentuje - pojmujesz ?
-A ona ? ta dziewczyna ? - zapytałam aby się więcej dowiedzieć
- Ta brązowo włosa piękność ? Bella , Bella Swan ona też jest jednym z nas . No ale dość odwiedzin , wiesz czas to pieniądz - spojrzał na zegarek , którego nie miał . Och co za idiota . Wstał i zniknął za drzwiami . Klapa .Ubrałam kurtkę i powędrowałam za Damonem .
-Słuchaj ! - krzyknęłam do niego . Staną i odwrócił się do mnie
-Czego ?
-Wiesz może gdzie jest Matt ?- spytałam od czapy . Oczywiście wiedziałam , że jest on z przyjaciółmi - Eleną . Ale strasznie się bałam i chciałam żeby ktoś był przy mnie . Jednak wpadłam na złego faceta. . Damona .
-Nie .
-A Stefan ? - zapytałam ponownie
-Kobieto załóż klub "pytacza" i tam dowiaduj się gdzie kto jest . Cholera ! przystopuj-i z wampirzą szybkością pobiegł do lasu . Świetnie .
- Okej , wezmę to sobie do serca . Pa - krzyknęłam do ściany lasu .-Damonie !- On mnie wyprowadza z równowagi . Obejrzałam się po ulicy . Nie było żywego ducha . -gdzie wszystkich wywiało ? -" przestraszyli się Damona " , powiedziałam do siebie w myślach.
-Kogo my tu mamy ? biedna mała , przestraszona..... dużo epitetów jak na jeden dzień . Wystarczy .
-To nie jest śmieszne , najpierw śmiejesz się ze mnie , potem uciekasz Damo.....- odwróciłam się do mojego rozmówcy - Klaus ? - myślałam , że ..
-Tak . Widać dowiedziałaś się jak już mnie nazywają . Vicki - przerwał moje rozmyślenia .
-Przestań Nik - Powtórka z wczoraj ? nie to było dzisiaj ... ta sama dziewczyna co widziałam w parku . Bella ? ta Bella Swan
-O ! - wyrwało mi się .Trzeba wiać !
-Bello przecież taka nasz tradycja ... trzeba pognębić nowych przybyszy . Nieprawdaż ? - powiedział z brytyjskim akcentem Klaus . I znowu to samo . Ta ciemność i nicość . Czy ja umarłam ? bo jakoś niczego nie poczułam . Żadnego bólu , cierpienia . A może to magia ? Nie od tego jest Bonnie . I dalej nic . nie mogę otworzyć oczu . Boję się je otworzyć . Boje się tego co zobaczę . Boję się tego co poczuję .
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział I
Zamknęłam zeszyt i powędrowałam wzrokiem w poszukiwaniu wolnej ławki .
-Taki duży park a nie ma wolnych miejsc ? - powiedziałam sama do siebie . Zrezygnowana usiadłam na trawie , otworzyłam "wichrowe wzgórza" i powoli zagłębiałam się w lekturze . Musiałam nadrobić zaległości z liceum . Spokój nie trwał długo , usłyszałam czyjeś wrzaski , ktoś się najnormalniej w świecie kłócił .Podeszłam do małego zbiorowiska .
-Nie!...słyszałeś , nie ma mowy - Mężczyzna powoli wstał i popatrzył na wszystkich gapiów morderczym wzrokiem . Momentalnie każdy wrócił do swojego zajęcia.A ja nadal tak stałam .
Pożałowałam . Teraz zwrócił się do mnie .
-Czego jeszcze tu szukasz ? zakończenia ? odejdź albo to się dla ciebie źle skończy - cham , jak tak można się zwracać do obcej osoby i jeszcze jej grozić ?
-Przepraszam ale...
-Nie ma żadnego ale... życie ci niemiłe , słonko ?-przerwał mi
-Zostaw ją Klaus ! -dopiero teraz zauważyłam dziewczynę za nim .
-Bello moja droga czy możesz nas zostawić samych ? - To na pewno nie był normalny człowiek tylko jakiś psychopata . Cicho się wycofałam i szybko skierowałam się w stronę głównej ulicy mając nadzieję , że mnie nie zauważy .
Wpadłam do domu jak huragan . Pozamykałam wszystkie drzwi i okna . Pierwszy dzień nie zapowiadał się wspaniale .
-Matt ! już jestem - Poinformowałam jednak odpowiedziała mi tylko cisza . Nikogo nie ma .Świetnie.Odkąd wróciliśmy do tej mieściny , w domu przebywa rzadko a matka pracuje w Nowym Orleanie , wiedziałam że to tylko jej wymówka , chciała się wyrwać .
Najgorsze jest to , że jesteśmy sami a wokół wampiry .
-Elena-to jedno imię tłumaczyło wszystko . Świata mój brat poza nią nie widzi , a teraz pewnie poszedł się przywitać po tak długiej rozłące . Zostałam sama.Postanowiłam zadzwonić do jej brata .
-Hallo Jer ?-przywitałam się
-Vicki??!! to ty ?
-Nie Harry Potter ! - powiedziałam sarkastycznie - Co u ciebie słychać ? ....Hallo ? Jeremy ? -Nagle przerwało a w całym domu zapanowała ciemność .Przestraszyłam się nie na żarty . - Ktoś tu jest ? - zapytałam . Cisza . Cisza przed burzą.Coś wisiało w powietrzu , strach , ból i mrok. . Stałam jak sparaliżowana nie mogłam się ruszyć . Nic nie widziałam . Przed oczami miałam tylko ciemność i nic innego . I w takich momentach czuję się mała , duszona przez wszystkich tych wielkich , ważnych i ..... . Nikt mi nie pomoże . Nawet moi starzy ''przyjaciele '' o ile ich jeszcze nie straciłam . O ile oni o mnie nie zapomnieli . - Czy ktoś tu jest ??? - znowu odpowiedziała głucha cisza . Postanowiłam działać , wstałam z podłogi i szukałam palcami włącznika światła . Znalazłam !. Ale co z tego jak nie było prądu ! . - Cholera !- krzyknęłam . Teraz skierowałam się do drzwi prowadzących na werandę . Nacisnęłam klamkę i przez chwilę się z nią szarpałam. - Zamknięte , jestem głupia jak but , sama je zamknęłam - namacałam zamek i przekręciłam kluczem dwa razy . Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się z hukiem . Zrobiło mi się czarno przed oczami . Upadłam. Co się dzieje ? To na pewno nie jest normalne .
-A więc Vicki . Witaj w Mystic Falls
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że podobało się wam :D
Następne rozdziały będą dłuższe ...
piątek, 19 kwietnia 2013
O nas.
Hej. Razem z moją przyjaciółką będziemy pisać opowiadanie związane z naszymi ulubionymi bohaterami z filmów bądź seriali . Oceniajcie , komentujcie .... to tyle
Miłego czytania!
Bohaterowie
- Vicki Bennet
- Bella Swan
- Niklaus Mikaelson
- Katherina Petrova
- Rebekah Mikaelson
- Elena Gilbert
- Caroline Forbes
- Bonnie McDugall
- Stefan Salvatore
- Damon Salvatore
- Tyler Smallvod
- Jeremy Gilbert
- Matt Bennet
Prolog
Drogi pamiętniku !
Koszmar...nikt nie jest w stanie opisać tego co czuję .Wracam do starego świata do Liceum imienia Roberta L.e.e .
Znowu się zacznie pogoń za wampirami i tą całą resztą.
Przepraszam , że cię tak zanudzam ... nie mam wyjścia a komuś muszę się zwierzyć .
kończę ...bo robię z siebie idiotkę stojąc pod drzewem w parku i pisząc pamiętnik
To Jest próba ... nie będę pisać w zeszycie i mówić swoich tajemnic! Nie oszalałam
V.
Subskrybuj:
Posty (Atom)