.Oczami Belli :
Gdy się obudziłam Vicki nie było . Klaus . Podniosłam się z podłogi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu . Mały ciemny pokoik, który pewnie mieścił się na strychu pozostawiał wiele do życzenia a o oknach nie było mowy . Piekło .
-Hallo czy ktoś mnie słyszy ? - zaczęłam wołać . Dopiero gdy moje oczy przyzwyczaiły się na dobre do ciemności w rogu zauważyłam drewniane drzwi . Szybko rzuciłam się w ich kierunku . Były lekko uchylone. Pchnęłam je i moim oczom ukazały się kręte schody prowadzące do, prawdopodobnie holu . Koszmar . Na myśl o wspomnieniu z dzieciństwa zrobiło mi się słabo . Było tak samo . Kręte niekończące się schody i ja mała ośmioletnia dziewczynka , lecąca w dół . To wtedy znalazłam się w szpitalu ze złamaną nogą .Gdy miałam siedemnaście lat w 1905 roku lekarze powiedzieli, że nic mnie już nie uratuje . Miałam zaawansowaną salmonellę . Powiedzieli , że umrę i mam góra pół roku . W wieku osiemnastu lat nie mogłam chodzić , byłam za słaba leżałam ciągle w łóżku . To właśnie wtedy do mojego życia wkroczył Klaus , zjawił się w dzień sądu . Matka prosiła go , żeby zrobił co w jego mocy by mnie uratować . Dał mi swoją krew, wziął nóż i przebił moje serce . Uczył mnie na co polować i jak żyć w nowym ciele. Chodziłam za nim jak cień , aż w końcu przewyższyłam swojego nauczyciela, byłam od niego lepsza dopóki nie został hybrydą .
Tak naprawdę mam na imię Isabell Swan . Urodziłam się w Europie w 1888 . Niewiele pamiętam z bycia człowiekiem .
Ale to było dawno .... i nie należy do tego wracać . Moja przeszłość to moje wspomnienia . Moja przyszłość to mój sekret i nikt tak naprawdę nie wie co się wydarzy . Co będzie . Czego dokonamy i jaki jest nasz wybór .
Nie wiedziałam jak znalazłam się na dole . Korytarz był mało oświetlony jednak poznałam gdzie się znajduje . Dom braci Salvatore ?
-Stefan ! Damo......
-Och to ty . Co za zrzędzenie losu .-przerwała mi ...
-Katherina... przyszłaś wszystkim się pokazać, że nadal jednak jesteś tą , tą starą wampirzycą z humorkami?
-Może tak, może nie ....... Mam ważniejsze sprawy niż uganianie się za bandą rozwścieczonych dzieciaków. A i tak przy okazji mam nowe wieści dla Klausa - powiedziała obojętnie
-Ha.Ha.Ha ty boisz się nawet własnego cienia!.A co dopiero iść do HYBRYDY ! Katerina . -To nie był czas na wygłupy ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
-Spoko....Jeśli tylko tak chcesz.
Vicki:
Od czasu, że tak powiem mojego przedstawienia na ulicy z Klausem i Bellą razem miną zaledwie tydzień . Ja nadal się zastanawiałam co oznacza dzień letniego przesilenia ? O co chodziło Katerinie ? Dziwie się że nikt mnie nie usłyszał jak skradałam się do pensjonatu, gdyż tam właśnie zostawiłam kurtkę. Miałam szczęście, że dowiedziałam się o tym co najważniejsze
*
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
*
Tak Bonnie jest kluczem ! Ona mi powie ...... . Szybko wybrałam numer do mulatki .
-Halloo ? -powitała mnie zaspanym głosem
-Bonnie ! musimy się spotkać ... natychmiast !!!! - krzyczałam jak opętana do słuchawki
-Też cię miło słyszeć . Oczywiście zwykłe 'Hej' też by wystarczyło
-Och przepraszam ....... ale ja...ja-chciałam się usprawiedliwić . Brakowało mi argumentów.
-Vicki ja teraz nie mogę Elena i Caroline są u mnie . Może innym razem . Cześć - i się rozłączyła . Dopiero później dotarło do mnie, że tak naprawdę nie zależy jej na tym ..
-Ale to jest bardzo ważne, ważniejsze niż wszystko...- mówiłam do telefonu.
Zabolało mnie to, że tak mnie odrzucają. Nic im nie zrobiłam.
-Nie, nie zostawię tak tego. Wybiegłam z domu i pognałam małymi uliczkami prosto do domu Boonie. Zapędziłam się zamiast zapukać, prosto otworzyłam drzwi . Dziewczyny na mój widok zamarły.
-B..onnie ... -wzięłam głęboki wdech - Bonnie ja chciałam ci coś powiedzieć
-Nie. Vicki mamy ważniejsze sprawy . Katerina przyjechała , nie wiemy czego się spodzieać..
-OOOOO - przerwałam- ja wiem, ona przyjechała z nowiną - wykrztusiłam - dla Klausa .
Caroline nagle spochmurniała .
-Co dokładniej masz na myśli mówiąc "nowinę" ?-zapytała dotąd cicha Elena
-Podsłuchałam rozmowę Belli z Kateriną . Mówiła coś o .
-O !? - krzyknęła zniecierpliwiona Caro.
-o dniu przesilenia .- wszystkie zrobiły zaskoczoną minę oprócz Bonnie.
-Przypuszczałam, że po to tu przyjechała ale dlaczego chce to omówić z Klausem . - Bonnie patrzyła ślepo w ścianę.
-Klaus przecież wyjechał do Nowego Orleanu .... Nic tu po niej . -powiedziała z uśmiechem Caroline .
-Klaus miał wyjechać . Miał . To duża różnica . Ja nadal czuję tą potężną moc koło jego willi. Klaus nie wyjechał . - stwierdziła czarownica .
-Nie Klaus wyjechał ! Nie masz bladego pojęcia Bonnie . Sama mówiłaś, że byłabyś lepszym szeryfem niż czarownicą! pamiętasz ? to teraz nie wmawiaj wszystkim,że Klaus nadal jest w mieście!!! -Wybuch blondynki zaskoczył nas wszystkie . Elena tylko miała odwagę wytłumaczyć to całe zamieszanie Caroline.
-Słuchaj Car ...
-NIE, nie i jeszcze raz nie! Elena jesteś żenująca.Nie tłumacz mi czegoś czego sama nie pojmujesz. Sama nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Tylko latasz za kim popadnie ! - Caroline z tymi swoimi ustami wykrzywionymi kwaśno wyglądała... śmiesznie. Ale z drugiej strony trzeba jej przywrócić rozum.
-STOP ! W pierw , nie obrażaj Eleny i Bonnie,....i uspokój się nie jesteś sobą . -powiedziałam melancholijnie , uspokajająco .
-Vicki znalazł się obrońca ludzkości ! Życie ci nie miłe ? - Gdzieś te słowa już słyszałam - Nie było cię rok i jeszcze masz czelność przyłazić tu i uważać się za, najlepszą przyjaciółkę ? którą nie jesteś, zresztą . Bezczelna .- przesadziła
-JA ? a kto zachowuje się jak wariatka i nagle wyzywa swoich przyjaciół ? ja ?. Czy ja mówię ci nagle,że nie jesteś moją przyjaciółką. Co w ciebie wstąpiło ?.....
- We mnie ? Nic. W was tak - nic nie zrozumiała . Widocznie taka już jest. - Jesteście nienormalne, psychiczne wariatki, które nie mają nic do roboty tylko szukanie niepotrzebnych nikomu problemów . I tylko tyle wam powiem . - Wszyscy stali bez słowa słuchając bezsensownego monologu Caroline . I każdy zastanawiał co się jej stało ... . Jeszcze nie dawno była normalna, przynajmniej normalnie funkcjonowała . Pewnie w środku niej się, aż gotowało aby nie wytknąć nam tych wszystkich błędów .
-Idź do diabła
Czytasz=Komentujesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz