Śpieszyło mi się, a ta jak na złość, zemdlała.
-Och .... serio ???
-To człowiek , przestraszyła się nas . Nic dziwnego Klaus ! Poza tym Caroline zaczeka . Mamy teraz ważniejszy problem . Vicki , którą "nawiedzasz" - zrobiłem się cały czerwony , odwróciłem się do Belli plecami
-To nie jest twoja sprawa ! - wrzasnąłem , tak że mój głos rozległ się po wąskiej uliczce .
-Okej . Zostaw ją - wskazała palcem na dziewczynę leżącą na chodniku , Vicki . -To jest właśnie przyjaciółka Caroline. Będzie zła na ciebie a chyba zależy ci na jej uczuciach . Klaus . - powoli się do niej obróciłem i przycisnąłem do ściany
-Przestań albo cię zabije !!! Rozumiesz ? To moje ostatnie ostrzeżenie
-Nie boję się ciebie ! - złapałem ją mocniej i skręciłem kark . Idiotka . Spojrzałem na Vicki . Budziła się. Nie wróże dla niej dobrej i długiej przyszłości . Idę do swojej willi a po drodze wstąpię do Caroline . Oto mój plan . . . . Skierowałem się do domu pani szeryf . Zapukałem i patrzyłem się prosto w klamkę , po chwili poruszyła się a w drzwiach stanęła Caroline .
- Co znowu , chciałeś przeprosić , dać prezent czy zabić ? - powiedziała całkiem poważnie . W pewien sposób obraziła mnie i moje uczucia względem niej . Ale rozumiałem to.
-Chciałem się tylko przywitać -" grzeczniej się nie dało"skarciłem się w myślach .
-O -zrobiło jej się głupio . No cóż ....-Wejdź . - zaprosiła mnie do środka . - Ale ....-stanęła przede mną w drzwiach prowadzących do sypialni - u mnie są "goście " !
-"goście" czyli Stefan , Elena , i ta ta .. jak jej tam - ciągnąłem
- Może , może spotkamy się w grillu ? -Chyba naprawdę zależało jej żebym już wyszedł - o ósmej okej ?
-Caroline ? Czy wszystko gra ? - Z pokoju dobiegł dziewczęcy głos Eleny . Miałem dość tego całego przedstawienia . Wkroczyłem do małego pomieszczenia . W sypialni Caroline dominował niebieski . A cała trupa siedziała w okręgu na łóżku .
-Klaus ! - wszyscy chórem wykrzyknęli moje imię
-We własnej osobie - powiedziałem uśmiechając się sztucznie . - Ale już niedługo nie zaszczycę was tak częstą obecnością . Wyjeżdżam do Nowego Orleanu ! - Postanowiłem , że powiem to całej grupie a nie tylko Caroline . - Będzie mi brakować tych waszych głupich zabaw typu "Zabić Pierwotnego".
-Tak nagle ? Co musiało się stać , że wyjeżdżasz ? - dopytywała się mulatka . Och Bonnie .
-Czy to ważne ? Nie !- sam odpowiedziałem na swoje pytanie . - Żegnajcie drodzy przyjaciele .
Szybko wyszedłem z domu Caroline i powędrowałem do mojej willi .
-Kogo my tu mamy ? Wielmożny pan Mikaelson ! - powitał mnie Kol
- Życie ci niemiłe ? ..... Kol masz własny dom czemu akurat tutaj ? - zapytałem go . - zadłużyłeś sobie swój pałac w Bostonie czy może w Wenecji ?
-A wiesz co ostatnio miałem małe mieszkanko w Nowym Jorku .
-Aha czyli stać cię na luksusowy apartament w Europie , Kalifornii , Arizonie a w Nowym Jorku jesteś nędzarzem ? Bracie!
-Tak bywa . Słyszałem, że wyjeżdżasz - Skąd on to wie ?
-Wieści się szybko rozchodzą . A gdzie nasza piękności ?
-Rebekach !!!!! - Kol zaryczał .-Bekach ! - krzyknął ponownie , tym razem spokojniej .
-Czego tym razem - zeszła ze schodów po pięciu minutach
-Nie słyszałaś mnie !?-oburzył się Kol .
-Myślę , że całe miasto cię słyszało . - szybko odpowiedziałem na jego pytanie zadane Rebece .-Mam dla ciebie zadanie .... Bekah - uśmiechnąłem się do niej szeroko
-Nie Klaus , nie . Mam dosyć tych twoich głupich rozkazów . Nie będę twoją sługą ! Wiesz............. i dobrze , że już wyjeżdżasz mam cię dosyć ! Zniszczyłeś nas , a teraz sobie podporządkujesz , wystarczająco poświęciliśmy ci swój czas , uwagę a ty jak ostatni dupek zabiłeś nas ! Wsadziłeś do trumny na całe sto lat . A następnie zabiłeś ojca potem matkę . Wystarczy .
-Rebekach czy nie sądzisz że rodzina powinna się trzymać razem ? - do salonu wszedł Eljah
-Co ? Jaka rodzina ? Nas rodziną moglibyśmy nazwać tysiąc lat temu kiedy to wieczorami wspólnie zasiadaliśmy do stołu na kolację , kiedy to rankiem nasza matka szykowała nam ubrania , mówiąc żebyśmy bardzo uważali biegając i bawiąc się w lesie . To właśnie wtedy byliśmy rodziną . Teraz jesteśmy tylko rodzeństwem , które nawzajem siebie nie znosi .
-Rebekach myślę , że nie masz racji - kontynuował Eljah . Ja stałem jak wryty razem z Kol'em - mimo przeszkód jesteśmy razem . Mimo , że tego nie okazujemy kochamy się na wzajem . Bo to my tworzymy rodzinę . Zawsze i na zawsze Rebekach . Pamiętaj .
Po tej rozmowie Kol jak za sprawą magicznej różdżki znikną , Eljah błądzi gdzieś a Rebekach , Rebekach jak to ona pałęta się po domu komentując i wyzywając moją osobę .
-Rebekach zamknij się !-krzyknąłem do niej gdy powiedziała , że i tak Caroline nigdy nie bierze mnie na poważnie .
-Uraziłam cię ? Może od razu mnie zabij co ? Będziesz miał spokój beze mnie i moich problemów .Ale nie zrobisz tego prawda ? Nie możesz . Ze względu na naszą rodzinkę , ze względu na siebie i honor . Bo przecież nie zabijesz swojej siostry . -Ona wszystko wiedziała nie mogłem jej zabić ale nie ze względu na siebie czy honor ale Eljaha , bo to on jest tak naprawdę głową nas wszystkich mimo, że jestem pierwotną hybrydą, to on jest poważny i sprawiedliwy .
-Nie , nie zabije cię . - W ten oto sposób przełamałem moją granicę między tym lepszym sobą .
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że rozdział się podobał . Będziemy dodawać kolejne co tydzień . W miarę możliwości dodamy dwa tygodniowo zależy od weny XD
Miłego czytania !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz