czwartek, 16 maja 2013

Rozdział VI

Ten rozdział dedykujemy Leercy  <3 miłego czytania:*


 -Elena popada w paranoję ! trzeba coś, coś zrobić ! ale co ? - Bonnie była wstrząśnięta . Przyrzekła sobie, że nie będzie już dzieckiem. Nie może .
-Bonnie ona z tego wyjdzie. Zobaczysz ... -uspokajała ją Bella. Sama zachowała się jak na dorosłą osobę przystało.-Zobaczysz- powtarzała to słowo, jakby sama w to nie wierzyła . Stefano zabrał Elenę do sypialni gdy ta niespodziewanie zasnęła na kanapie przed kominkiem.
-A jak nie to co ?
-To zostanie wampirem, może - wtrącił Damon.Siedział cały ten czas na schodach przypatrując się całej sytuacji.-a może po prostu zapomni ! jak wy - obie dziewczyny popatrzyły na niego morderczym wzrokiem-kiedyś - sprostował.-A gdzie, gdzie wasz kolega ? - od całego tego zamieszania zapomniał jego imię
-Matt ? - "Och to Matt " pomyślał . "M jak marudny , a jak arogant , t jak... t . Marudny arogant t . Pomysłowo "-Damon ?
-Tak, to moje imię ... ach to ! tak Matt .
-Beellaa ???-Bonnie zwróciła wzrok na dziewczynę
-Matt...on wyszedł ... chyba.Tak mi się zdaje
-Zdaje ci się ? Bella !...- Już miała łzy w oczach -Damon on gdzieś pojechał ! zrobi sobie krzywdę !
-Jest duży poradzi sobie . Ten wasz Mutt.
-Matt -krzyknęły chórem
-Dobrze niech będzie Matt. Skoro tak uważacie..-wstał i już go nie było.
-Bonnie, on się znajdzie ! jest dorosły .
-Dobrze .. już dobrze
-Chodź odwiozę cię do domu
-Nie, nie możemy zostawić Eleny samej !
-Stefan z nią jest ... spokojnie - zapewniła Bella .
-Okej. - wstały i bez słowa wyszły na zewnątrz .
-Mam złe przeczucie Bello . - Bonnie przyśpieszyła kroku .Wsiadły do auta - zapnij pasy ! - rozkazała mulatka . Dziewczyna odpaliła silnik.- jedź uważnie . Pamiętaj, że jedziemy przez Stary Las . Jest pełno zakrętów.
-Bonnie ! proszę jestem wampirem dam radę ! - Wjechały do ciemnego boru . Las jakby zamarł . Cisza . Zwierzęta siedziały w bez ruchu .
-Bella !!!!! Bella .... -  Bonnie zaczęła wrzeszczeć . Samochód wpadł w poślizg . Robił kółka po leśnej drodze . - AAA ! - Bonnie wcisnęła się w fotel . Samochód stanął .
-Bonnie jesteś cała ?
-Ta...ak chybbaa.... to konniec ?
- Nie wiem .... - rozejrzały się po samochodzie
-Ja nie mogę wysiąść . Drzwi się zatrzasnęły . -Bonnie szarpała się z klamką.
-Bonnie ! Nie ruszaj się ! Coś ... coś jest nie tak . . . My jesteśmy w rowie .
-Zdążyłam to zauważyć ! I co teraz ? malaki ... - Bonnie zaczęła histeryzować
-Spokojnie ! - Bella naciągała się z drzwiczkami .
-Bello przestań ! proszę .....- W tym samym momencie coś wpadło z wielką siłą do środka . -Malaki ! Bella on mnie złapał za szyję ! dusi mnie ! - czarownica zaczęła krzyczeć, wić się z bólu . Boże, myślała . Ja zaraz umrę . Boże . Bella za jednym zamachem wyrwała macki z szyi Bonnie .
-Do tyłu !
Obie przeczołgały się na tylne siedzenia .
-Pomocy ! Pomocy ! - Nikt nam nie pomoże . Stefan jest za daleko poza tym jest z Eleną . Matt gdzieś zniknął . Damon ! . Rozmyślała Bonnie
-Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam . - modliła się mulatka
-Bonnie jesteś czarownicą ! trans .
-To trzeba ognia . Ale  ty jesteś wampirem,  możesz stawić im czoła... pokonać malaki . - drzewa tymczasem wybiły szyby a gałęzie wchodziły do środka .-Nie mam powietrza . Duszę się !
-Bonnie, zrobię wszystko co w mojej mocy ale nie obiecuję, że się uda. Nie ruszaj się .-pchnęła drzwi i wyskoczyła z pojazdu . - Boże, jak dużo ich tu jest .-Cisza
-Bello ! wszystko w porządku ? -Cisza- Bello ? ...Zostałam sama
-Nie do końca .. sama - Bonnie odruchowo zamknęła drzwiczki . To nie był głos Belli . - Hallo Bonnie ? jesteś tam jeszcze ? możesz otworzyć drzwi ?
-Bello to nie jesteś ty ..... to coś w ciebie weszło . -Bonnie popatrzyła w okno i to co zobaczyła utwierdziło ją w tym przekonaniu . Dziewczyna za oknem wyglądała jak siedem nieszczęść . Była cała w błocie a jej ciało wyginało się pod dziwnymi kątami . Przecież to wampir na miłość boską , pomyślała Bonnie.
-Otwieraj albo cię zabiję !
-Bello ! przepraszam .... - Bonnie zaczęła grzebać w torebce . - Jest ! - wyciągnęła małą latarkę . Skup się -trans .
-Bonnie, nie gadaj tyle masz bardzooo mało powietrza - skarciła ją  Bella. Faktycznie Bonnie zaczęła się dusić .-Czujesz to ? ten ból  - oddychała płytko .
-Proszę daj mi więcej tlenu - I wtedy to się stało. Czarownica zobaczyła obok swoją zmarłą babcię
-Ja...j.a. nie mogę, proszę pomóż ...
"Kochanie jestem w twojej głowie "
-Ale pomóż.. duszszęęssię ...
"Nie, masz tlen pod dostatkiem, to ty tak myślisz, ty myślisz,że nie masz powietrza. Uwierz. Oddychaj głęboko ."
-Teraz już wiem dlaczego inni mówią na ciebie, nienormalna . Gadasz sama do siebie . Głupota.

Tymczasem Damon siedział na drzewie, przypatrując się całej zaistniałej sytuacji .Skąd ta cała Bonnie wiedziała, że jestem w pobliżu ?
"Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam" Cóż teraz wiem, że się do tego przyznała . Nie wiedziałem o przezwiskach .
Zastanawiam się, dlaczego malak zatruł umysł Belli ? Coś lub ktoś nimi kieruje .... .
-Proszę wyjdź z Belli kimkolwiek jesteś ! - Bonnie krzyczała na dole. Aha ! czyli ona wie . I co teraz ma zrobić ? Elena by się wściekła gdyby dowiedziała by się, że jej przyjaciółka umarła . A ja byłem tuż obok i nie pomogłem .
-Och przestań Bonnie do cholery ! otwieraj ! - Z dołu dobiegł pisk dziewczyny . Damon zeskoczył z drzewa i bezszelestnie zbliżył się do wampirzycy .
-O wy tutaj ! - powitał brunetkę - co za spotkanie - po czym skręcił kark Belli- Bonnie, ty zawsze poszkodowana ...
-Damon ! nie ...tam są malaki ! - ostrzegała wiedźma
-Co jak co ale ślepy to ja nie jestem ! poszły sobie z dziesięć minut temu . Przestraszyły się czegoś lub .... kogoś - tu wskazał swoją osobę .
-Możesz mnie wyciągnąć ? gałąź jednego z drzew ... drzew drapie , drapieeee mmnnie .... Dam..Dammo .-Głos Bonnie ucichł a ciało upadło na siedzenia .
-HEJ ! Bonnie ! - Damon wyciągną mulatkę z samochodu - Och ...  żywica ! fuu - Do ciała Bonnie dostał się trujący płyn .
-Zaniosę ją do pensjonatu ... o nie ! od kiedy ja gadam sam do siebie ? ... - Powolnym krokiem wyszedł na ulicę trzymając w swoich ramionach - Drobną , bladą dziewczynę .... Bonnie .

- Co się stało ? - zapytał Stefano, kiedy Damon wpadł do domu z okropnym hałasem .
-Nic ... dziewczyny wpadły w poślizg , zaatakowały je malaki, jeden z nich wpłyną na umysł Belli ja ukręciłem jej kark, Bonnie ma zatrutą żywicę w żyłach . A tak poza tym nic godnego uwagi .
-Nic ?
-Nie, nic ciekawego
-Nic ciekawego ...
-U mnie ? same nudy jeśli o to ci chodzi i do tego zmierzasz - powiedział Damon
-A coś po za tym ? coś się stało, ktoś umarł, ucierpiał ? może  ktoś biega na około lasu i krzyczał ? - Teraz Damon wiedział . Stefano drwił z niego .
-Żartujesz sobie ?
-Nie przecież wszystko w porządku .. tak twierdzisz ... - Czy czasem Stefano nie wypił za dużo trunku ?
-Od kiedy mi wierzysz ?
-Od kiedy zadajesz  tak absurdalne pytania ? Oczywiście, że ci nie wierze .
-To dlaczego teraz nie powiesz zdania typu " Damon ! mogłeś mnie wezwać, mogłem pomóc "
-Czy ty właśnie chciałeś powiedzieć, że potrzebna ci była moja pomoc- zapytał Stefano
-Nie jak bym śmiał !
-Sam dajesz radę. Kiedy w grę wchodzą dziewczyny - wskazał palcem na nieprzytomną Bonnie .


2 komentarze: