Ten rozdział dedykujemy Leercy <3 miłego czytania:*
-Elena popada w paranoję ! trzeba coś, coś zrobić ! ale co ? - Bonnie była wstrząśnięta . Przyrzekła sobie, że nie będzie już dzieckiem. Nie może .
-Bonnie ona z tego wyjdzie. Zobaczysz ... -uspokajała ją Bella. Sama zachowała się jak na dorosłą osobę przystało.-Zobaczysz- powtarzała to słowo, jakby sama w to nie wierzyła . Stefano zabrał Elenę do sypialni gdy ta niespodziewanie zasnęła na kanapie przed kominkiem.
-A jak nie to co ?
-To zostanie wampirem, może - wtrącił Damon.Siedział cały ten czas na schodach przypatrując się całej sytuacji.-a może po prostu zapomni ! jak wy - obie dziewczyny popatrzyły na niego morderczym wzrokiem-kiedyś - sprostował.-A gdzie, gdzie wasz kolega ? - od całego tego zamieszania zapomniał jego imię
-Matt ? - "Och to Matt " pomyślał . "M jak marudny , a jak arogant , t jak... t . Marudny arogant t . Pomysłowo "-Damon ?
-Tak, to moje imię ... ach to ! tak Matt .
-Beellaa ???-Bonnie zwróciła wzrok na dziewczynę
-Matt...on wyszedł ... chyba.Tak mi się zdaje
-Zdaje ci się ? Bella !...- Już miała łzy w oczach -Damon on gdzieś pojechał ! zrobi sobie krzywdę !
-Jest duży poradzi sobie . Ten wasz Mutt.
-Matt -krzyknęły chórem
-Dobrze niech będzie Matt. Skoro tak uważacie..-wstał i już go nie było.
-Bonnie, on się znajdzie ! jest dorosły .
-Dobrze .. już dobrze
-Chodź odwiozę cię do domu
-Nie, nie możemy zostawić Eleny samej !
-Stefan z nią jest ... spokojnie - zapewniła Bella .
-Okej. - wstały i bez słowa wyszły na zewnątrz .
-Mam złe przeczucie Bello . - Bonnie przyśpieszyła kroku .Wsiadły do auta - zapnij pasy ! - rozkazała mulatka . Dziewczyna odpaliła silnik.- jedź uważnie . Pamiętaj, że jedziemy przez Stary Las . Jest pełno zakrętów.
-Bonnie ! proszę jestem wampirem dam radę ! - Wjechały do ciemnego boru . Las jakby zamarł . Cisza . Zwierzęta siedziały w bez ruchu .
-Bella !!!!! Bella .... - Bonnie zaczęła wrzeszczeć . Samochód wpadł w poślizg . Robił kółka po leśnej drodze . - AAA ! - Bonnie wcisnęła się w fotel . Samochód stanął .
-Bonnie jesteś cała ?
-Ta...ak chybbaa.... to konniec ?
- Nie wiem .... - rozejrzały się po samochodzie
-Ja nie mogę wysiąść . Drzwi się zatrzasnęły . -Bonnie szarpała się z klamką.
-Bonnie ! Nie ruszaj się ! Coś ... coś jest nie tak . . . My jesteśmy w rowie .
-Zdążyłam to zauważyć ! I co teraz ? malaki ... - Bonnie zaczęła histeryzować
-Spokojnie ! - Bella naciągała się z drzwiczkami .
-Bello przestań ! proszę .....- W tym samym momencie coś wpadło z wielką siłą do środka . -Malaki ! Bella on mnie złapał za szyję ! dusi mnie ! - czarownica zaczęła krzyczeć, wić się z bólu . Boże, myślała . Ja zaraz umrę . Boże . Bella za jednym zamachem wyrwała macki z szyi Bonnie .
-Do tyłu !
Obie przeczołgały się na tylne siedzenia .
-Pomocy ! Pomocy ! - Nikt nam nie pomoże . Stefan jest za daleko poza tym jest z Eleną . Matt gdzieś zniknął . Damon ! . Rozmyślała Bonnie
-Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam . - modliła się mulatka
-Bonnie jesteś czarownicą ! trans .
-To trzeba ognia . Ale ty jesteś wampirem, możesz stawić im czoła... pokonać malaki . - drzewa tymczasem wybiły szyby a gałęzie wchodziły do środka .-Nie mam powietrza . Duszę się !
-Bonnie, zrobię wszystko co w mojej mocy ale nie obiecuję, że się uda. Nie ruszaj się .-pchnęła drzwi i wyskoczyła z pojazdu . - Boże, jak dużo ich tu jest .-Cisza
-Bello ! wszystko w porządku ? -Cisza- Bello ? ...Zostałam sama
-Nie do końca .. sama - Bonnie odruchowo zamknęła drzwiczki . To nie był głos Belli . - Hallo Bonnie ? jesteś tam jeszcze ? możesz otworzyć drzwi ?
-Bello to nie jesteś ty ..... to coś w ciebie weszło . -Bonnie popatrzyła w okno i to co zobaczyła utwierdziło ją w tym przekonaniu . Dziewczyna za oknem wyglądała jak siedem nieszczęść . Była cała w błocie a jej ciało wyginało się pod dziwnymi kątami . Przecież to wampir na miłość boską , pomyślała Bonnie.
-Otwieraj albo cię zabiję !
-Bello ! przepraszam .... - Bonnie zaczęła grzebać w torebce . - Jest ! - wyciągnęła małą latarkę . Skup się -trans .
-Bonnie, nie gadaj tyle masz bardzooo mało powietrza - skarciła ją Bella. Faktycznie Bonnie zaczęła się dusić .-Czujesz to ? ten ból - oddychała płytko .
-Proszę daj mi więcej tlenu - I wtedy to się stało. Czarownica zobaczyła obok swoją zmarłą babcię
-Ja...j.a. nie mogę, proszę pomóż ...
"Kochanie jestem w twojej głowie "
-Ale pomóż.. duszszęęssię ...
"Nie, masz tlen pod dostatkiem, to ty tak myślisz, ty myślisz,że nie masz powietrza. Uwierz. Oddychaj głęboko ."
-Teraz już wiem dlaczego inni mówią na ciebie, nienormalna . Gadasz sama do siebie . Głupota.
Tymczasem Damon siedział na drzewie, przypatrując się całej zaistniałej sytuacji .Skąd ta cała Bonnie wiedziała, że jestem w pobliżu ?
"Damonie ! jeśli tam jesteś i mnie słyszysz, proszę pomóż . Przepraszam cię za wszystkie wyzwiska z mojej strony . Przepraszam" Cóż teraz wiem, że się do tego przyznała . Nie wiedziałem o przezwiskach .
Zastanawiam się, dlaczego malak zatruł umysł Belli ? Coś lub ktoś nimi kieruje .... .
-Proszę wyjdź z Belli kimkolwiek jesteś ! - Bonnie krzyczała na dole. Aha ! czyli ona wie . I co teraz ma zrobić ? Elena by się wściekła gdyby dowiedziała by się, że jej przyjaciółka umarła . A ja byłem tuż obok i nie pomogłem .
-Och przestań Bonnie do cholery ! otwieraj ! - Z dołu dobiegł pisk dziewczyny . Damon zeskoczył z drzewa i bezszelestnie zbliżył się do wampirzycy .
-O wy tutaj ! - powitał brunetkę - co za spotkanie - po czym skręcił kark Belli- Bonnie, ty zawsze poszkodowana ...
-Damon ! nie ...tam są malaki ! - ostrzegała wiedźma
-Co jak co ale ślepy to ja nie jestem ! poszły sobie z dziesięć minut temu . Przestraszyły się czegoś lub .... kogoś - tu wskazał swoją osobę .
-Możesz mnie wyciągnąć ? gałąź jednego z drzew ... drzew drapie , drapieeee mmnnie .... Dam..Dammo .-Głos Bonnie ucichł a ciało upadło na siedzenia .
-HEJ ! Bonnie ! - Damon wyciągną mulatkę z samochodu - Och ... żywica ! fuu - Do ciała Bonnie dostał się trujący płyn .
-Zaniosę ją do pensjonatu ... o nie ! od kiedy ja gadam sam do siebie ? ... - Powolnym krokiem wyszedł na ulicę trzymając w swoich ramionach - Drobną , bladą dziewczynę .... Bonnie .
- Co się stało ? - zapytał Stefano, kiedy Damon wpadł do domu z okropnym hałasem .
-Nic ... dziewczyny wpadły w poślizg , zaatakowały je malaki, jeden z nich wpłyną na umysł Belli ja ukręciłem jej kark, Bonnie ma zatrutą żywicę w żyłach . A tak poza tym nic godnego uwagi .
-Nic ?
-Nie, nic ciekawego
-Nic ciekawego ...
-U mnie ? same nudy jeśli o to ci chodzi i do tego zmierzasz - powiedział Damon
-A coś po za tym ? coś się stało, ktoś umarł, ucierpiał ? może ktoś biega na około lasu i krzyczał ? - Teraz Damon wiedział . Stefano drwił z niego .
-Żartujesz sobie ?
-Nie przecież wszystko w porządku .. tak twierdzisz ... - Czy czasem Stefano nie wypił za dużo trunku ?
-Od kiedy mi wierzysz ?
-Od kiedy zadajesz tak absurdalne pytania ? Oczywiście, że ci nie wierze .
-To dlaczego teraz nie powiesz zdania typu " Damon ! mogłeś mnie wezwać, mogłem pomóc "
-Czy ty właśnie chciałeś powiedzieć, że potrzebna ci była moja pomoc- zapytał Stefano
-Nie jak bym śmiał !
-Sam dajesz radę. Kiedy w grę wchodzą dziewczyny - wskazał palcem na nieprzytomną Bonnie .
czwartek, 16 maja 2013
piątek, 10 maja 2013
Rozdział V
Nigdy w życiu nie widziałam takiej Caroline . Nigdy nawet nie myślałam o niej " zła " Caroline zła !. To się w głowie nie mieści . Ruszyłam w stronę wyjścia . Elena i Bonnie mnie nie zatrzymywały były w gorszym szoku niż ja . Wybiegłam przed dom, złapałam Caro przed samochodem za łokieć .
-Ulżyło ci ? nadal będziesz mnie wyzywać od wariatek ? - zapytałam cicho i spokojnie . Powoli odwróciła się do mnie .
-Jesteś tępa jak but, ty nic nie rozumiesz ... - wysyczała . Po czym ujęła moją twarz w swoje dłonie - przynajmniej jesteś ładna, ale co z tego ? do czego ci to ?....
A już po chwili ujrzałam tylko ciemność . Nicość . Momentalnie przed oczami przeleciało całe moje dotychczasowe życie . Początek roku szkolnego .Nowa szkoła . Wampiry : Damon, Stefano . Nasze wspólne piżama party.Bonnie . Magia . Matt. Och Matti co ja takiego zrobiłam ? Boli . Boli bardziej niż kiedykolwiek... ale ból przyćmiewa tęsknota . Tęsknota za tymi wszystkimi ludźmi.Eleną, mamą, Bonnie. Jerremy i Caroline . Caroline to ona właśnie zadała mi największy ból . Odebrała mi przyjaciół, brata . Życie. Odebrała mi, coś na co zasługuje każde stworzenie. Życie i szczęście z małych rzeczy . Już nie mogłam myśleć . Już nic nie było . Ciemność jaka mną ogarnęła przerażała mnie bardziej niż kiedyś . Nic nie było w stanie odciągnąć mnie od transu . Po prostu umarłam .
Umarłam jak nikt inny , jak przestępca, którego trzeba wyeliminować i jest w stanie zrobić to nawet przyjaciel . Wróg chcę twojego cierpienia.
*
Drogi pamiętniku !
Piszę do ciebie bo wiem, że ona by to zrobiła. Nawet gdy uważa to za głupotę . Nie wiem jak zacząć, nie wiem jak do tego doszło . Ale wiem jedno to nie była Caroline . Ona by nie za....za...
-Zaczął płakać jak małe dziecko . Jak dziecko, któremu zabrano lizaka.Łzami poplamił kartkę nowego zeszytu.Ledwie używanego.Jednak dalej pisał...-
Nie przejdzie mi to przez gardło. Bonnie mówiła, że ktoś siedział w ciele Caro.Nie.Nie to miałem pisać.. nie tak to ma się kończyć. Vicki .Vicki nie...nie ona nie żyje ! NIE ŻYJE MOJA JEDYNA SIOSTRA,JEDYNA RODZINA.... . Jej pogrzeb jest jutro o 9.00 . ... . Matka nie odbiera telefonu, nie mam pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje . Będę pisać co dziennie , dla Vik....
Vicki Bennet - Kocham cię najbardziej na świecie . Czuwaj nade mną . Zawsze i na zawsze . Pamiętaj.
*Matt*
Miasteczko przystało na chwilę . Każdy wstrzymał oddech . Cisza ... .
-Vicki była siostrą , przyjaciółką , córką, uczennicą i dziewczyną. Dziewczyną która zmierzyła się z czymś czego nikt z nas nie doświadczył.Była dzielna, bohaterska. Nigdy o niej nikt nie zapomni ... nie potrafił by .-Elena wzięła Bonnie pod pachę , żeby ta nie wywróciła się . Płakała z całego serca i nie wstydziła się tego.
-To nie była Caroline ... . Wszystko na to wskazuje ale to nie ona - Zaoponował Stefano .
-Jak nie ona to kto ? - Wypytywała się Bella... . - Nie jestem w temacie . Zjawiłam się w MF przez przypadek.Nie miałam tego w planach -Wszyscy siedzieli w domu braci Salvatore .
-Malaki ! - Krzyknęła Bonnie
-Kto ? jakie malaki ? Czy ktoś wie o co chodzi ? - Zdziwiła się Elena
-Legenda głosi, że w dokładnie w Mystic Fals krzyżują się drogi wszystkich istot . Czyli wampirów, czarownic i wiele innych . To tutaj jest epideum mocy .Dlatego Bella zjawiła się tutaj , dlatego zupełnie "przypadkiem" zjawiłem się ja i Damon a nawet pierwotni .-tłumaczył Stefano.
-Ja nadal nie wiem co to są te malaki.
-Malak to stworzenie podobne do gąsienicy i skorpiona . Mieszka w Starym Lesie . Wchodzi do ciała i kontroluje nim, wpływa na umysł.-odpowiedziała czarownica.
-Caroline.Och jak to z niej wyjdzie to się załamie ! Nie pogodzi się z tym, że zabiła Vicki ! ...
-Eleno uspokój się ... - rozkazał Stefano .
-Jak ? jak mam być spokojna ? w lesie grasują jakieś ohydne stwory, które zabijają naszych przyjaciół . Na dodatek otaczają nas pierwotni i hybryda razem z walniętą Kateriną ! Moim sobowtórem ! Stefano proszę pomóż . Tyle dookoła niebezpieczeństw, tyle śmierci, bólu . Kiedyś umierali nieznani ludzie, a teraz nasi przyjaciele . Teraz my . Widocznie taki nasz los. Tak chciało przeznaczenie ale ja tak nie mogę, nie mogę patrzeć na to wszystko z boku . Muszę stawić temu czoła inaczej będzie koniec. Wystarczy zabijania moich najbliższych . Nie widzicie tego ? Umarła mi mama, tato ! Zajmuje się mną Jenna ! nasza ciotka wyrzekła się lepszego życia ! Zajmuje się mną i Jeremym, który ma problem z narkotykami ! Nie daje rady ! Nikt już nie umrze . I ja wam to już obiecuje, nikt nie umrze z mojego powodu . Będę walczyć do końca - Elena upadła na kolana - Obiecuję wam to . Obiecuję ! Dosyć śmierci ! Obiecuję !
-Stefano ! ona zwariowała ! gada głupoty jak ich mało ! Stefano ....
Tylko ja pośrodku pustki, niczego zwanego światem realnym . Nikt nie wie czy to złudzenie. Możemy przypuszczać . Zgadujemy całe życie . Ogarnia nas mgła kłamstwa . Jednak wierzymy w to z całego serca . Pozostaje nam tylko to, wiara....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
przepraszamy, że krótki tak wyszło . Następny będzie długi ...
czytasz=komentujesz
wtorek, 7 maja 2013
Rozdział IV
.Oczami Belli :
Gdy się obudziłam Vicki nie było . Klaus . Podniosłam się z podłogi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu . Mały ciemny pokoik, który pewnie mieścił się na strychu pozostawiał wiele do życzenia a o oknach nie było mowy . Piekło .
-Hallo czy ktoś mnie słyszy ? - zaczęłam wołać . Dopiero gdy moje oczy przyzwyczaiły się na dobre do ciemności w rogu zauważyłam drewniane drzwi . Szybko rzuciłam się w ich kierunku . Były lekko uchylone. Pchnęłam je i moim oczom ukazały się kręte schody prowadzące do, prawdopodobnie holu . Koszmar . Na myśl o wspomnieniu z dzieciństwa zrobiło mi się słabo . Było tak samo . Kręte niekończące się schody i ja mała ośmioletnia dziewczynka , lecąca w dół . To wtedy znalazłam się w szpitalu ze złamaną nogą .Gdy miałam siedemnaście lat w 1905 roku lekarze powiedzieli, że nic mnie już nie uratuje . Miałam zaawansowaną salmonellę . Powiedzieli , że umrę i mam góra pół roku . W wieku osiemnastu lat nie mogłam chodzić , byłam za słaba leżałam ciągle w łóżku . To właśnie wtedy do mojego życia wkroczył Klaus , zjawił się w dzień sądu . Matka prosiła go , żeby zrobił co w jego mocy by mnie uratować . Dał mi swoją krew, wziął nóż i przebił moje serce . Uczył mnie na co polować i jak żyć w nowym ciele. Chodziłam za nim jak cień , aż w końcu przewyższyłam swojego nauczyciela, byłam od niego lepsza dopóki nie został hybrydą .
Tak naprawdę mam na imię Isabell Swan . Urodziłam się w Europie w 1888 . Niewiele pamiętam z bycia człowiekiem .
Ale to było dawno .... i nie należy do tego wracać . Moja przeszłość to moje wspomnienia . Moja przyszłość to mój sekret i nikt tak naprawdę nie wie co się wydarzy . Co będzie . Czego dokonamy i jaki jest nasz wybór .
Nie wiedziałam jak znalazłam się na dole . Korytarz był mało oświetlony jednak poznałam gdzie się znajduje . Dom braci Salvatore ?
-Stefan ! Damo......
-Och to ty . Co za zrzędzenie losu .-przerwała mi ...
-Katherina... przyszłaś wszystkim się pokazać, że nadal jednak jesteś tą , tą starą wampirzycą z humorkami?
-Może tak, może nie ....... Mam ważniejsze sprawy niż uganianie się za bandą rozwścieczonych dzieciaków. A i tak przy okazji mam nowe wieści dla Klausa - powiedziała obojętnie
-Ha.Ha.Ha ty boisz się nawet własnego cienia!.A co dopiero iść do HYBRYDY ! Katerina . -To nie był czas na wygłupy ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
-Spoko....Jeśli tylko tak chcesz.
Vicki:
Od czasu, że tak powiem mojego przedstawienia na ulicy z Klausem i Bellą razem miną zaledwie tydzień . Ja nadal się zastanawiałam co oznacza dzień letniego przesilenia ? O co chodziło Katerinie ? Dziwie się że nikt mnie nie usłyszał jak skradałam się do pensjonatu, gdyż tam właśnie zostawiłam kurtkę. Miałam szczęście, że dowiedziałam się o tym co najważniejsze
*
-Śmiej się śmiej.Nie będzie ci do śmiechu gdy poznasz moją nowinę !
-Cóż, ty i tak nigdy nie masz nic mądrego, do powiedzenia. Więc co za różnica .... ?
-Okej a więc ... Za niedługo będzie dzień letniego przesilenia... TYLE wystarczy resztę domyśli się Bonnie.
*
Tak Bonnie jest kluczem ! Ona mi powie ...... . Szybko wybrałam numer do mulatki .
-Halloo ? -powitała mnie zaspanym głosem
-Bonnie ! musimy się spotkać ... natychmiast !!!! - krzyczałam jak opętana do słuchawki
-Też cię miło słyszeć . Oczywiście zwykłe 'Hej' też by wystarczyło
-Och przepraszam ....... ale ja...ja-chciałam się usprawiedliwić . Brakowało mi argumentów.
-Vicki ja teraz nie mogę Elena i Caroline są u mnie . Może innym razem . Cześć - i się rozłączyła . Dopiero później dotarło do mnie, że tak naprawdę nie zależy jej na tym ..
-Ale to jest bardzo ważne, ważniejsze niż wszystko...- mówiłam do telefonu.
Zabolało mnie to, że tak mnie odrzucają. Nic im nie zrobiłam.
-Nie, nie zostawię tak tego. Wybiegłam z domu i pognałam małymi uliczkami prosto do domu Boonie. Zapędziłam się zamiast zapukać, prosto otworzyłam drzwi . Dziewczyny na mój widok zamarły.
-B..onnie ... -wzięłam głęboki wdech - Bonnie ja chciałam ci coś powiedzieć
-Nie. Vicki mamy ważniejsze sprawy . Katerina przyjechała , nie wiemy czego się spodzieać..
-OOOOO - przerwałam- ja wiem, ona przyjechała z nowiną - wykrztusiłam - dla Klausa .
Caroline nagle spochmurniała .
-Co dokładniej masz na myśli mówiąc "nowinę" ?-zapytała dotąd cicha Elena
-Podsłuchałam rozmowę Belli z Kateriną . Mówiła coś o .
-O !? - krzyknęła zniecierpliwiona Caro.
-o dniu przesilenia .- wszystkie zrobiły zaskoczoną minę oprócz Bonnie.
-Przypuszczałam, że po to tu przyjechała ale dlaczego chce to omówić z Klausem . - Bonnie patrzyła ślepo w ścianę.
-Klaus przecież wyjechał do Nowego Orleanu .... Nic tu po niej . -powiedziała z uśmiechem Caroline .
-Klaus miał wyjechać . Miał . To duża różnica . Ja nadal czuję tą potężną moc koło jego willi. Klaus nie wyjechał . - stwierdziła czarownica .
-Nie Klaus wyjechał ! Nie masz bladego pojęcia Bonnie . Sama mówiłaś, że byłabyś lepszym szeryfem niż czarownicą! pamiętasz ? to teraz nie wmawiaj wszystkim,że Klaus nadal jest w mieście!!! -Wybuch blondynki zaskoczył nas wszystkie . Elena tylko miała odwagę wytłumaczyć to całe zamieszanie Caroline.
-Słuchaj Car ...
-NIE, nie i jeszcze raz nie! Elena jesteś żenująca.Nie tłumacz mi czegoś czego sama nie pojmujesz. Sama nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Tylko latasz za kim popadnie ! - Caroline z tymi swoimi ustami wykrzywionymi kwaśno wyglądała... śmiesznie. Ale z drugiej strony trzeba jej przywrócić rozum.
-STOP ! W pierw , nie obrażaj Eleny i Bonnie,....i uspokój się nie jesteś sobą . -powiedziałam melancholijnie , uspokajająco .
-Vicki znalazł się obrońca ludzkości ! Życie ci nie miłe ? - Gdzieś te słowa już słyszałam - Nie było cię rok i jeszcze masz czelność przyłazić tu i uważać się za, najlepszą przyjaciółkę ? którą nie jesteś, zresztą . Bezczelna .- przesadziła
-JA ? a kto zachowuje się jak wariatka i nagle wyzywa swoich przyjaciół ? ja ?. Czy ja mówię ci nagle,że nie jesteś moją przyjaciółką. Co w ciebie wstąpiło ?.....
- We mnie ? Nic. W was tak - nic nie zrozumiała . Widocznie taka już jest. - Jesteście nienormalne, psychiczne wariatki, które nie mają nic do roboty tylko szukanie niepotrzebnych nikomu problemów . I tylko tyle wam powiem . - Wszyscy stali bez słowa słuchając bezsensownego monologu Caroline . I każdy zastanawiał co się jej stało ... . Jeszcze nie dawno była normalna, przynajmniej normalnie funkcjonowała . Pewnie w środku niej się, aż gotowało aby nie wytknąć nam tych wszystkich błędów .
-Idź do diabła
Czytasz=Komentujesz
Subskrybuj:
Posty (Atom)